piątek, 14 kwietnia 2017

12. Bo czasami trzeba zacząć żyć na nowo ...

"Miłość cierpliwa jest, lecz i nie cierpliwa..
Miłość łaskawa jest, lecz nie zawsze bywa..
Miłość serdeczna jest i nigdy nie zazdrości..
Miłość jest wszystkim tym, co tracisz bez miłości.."


3 czerwca, Spała


            Na miejscu byliśmy po mniej więcej pół godziny. Kiedy wysiadałam z samochodu, Andrzej mi pomógł, przytrzymując mnie. Wciąż jeszcze byłam osłabiona. Jak już przeszliśmy próg ośrodka to wtedy się zaczęło. Panowie stali w jednym rzędzie, równiutko. Jak nigdy. Wtedy na przód wyszedł Możdżon z kwiatami w ręku.
            - Zostałem wydelegowany, więc nie traćmy czasu. Miło nam jest ponownie ciebie powitać w naszej rodzinie. Ponownie, bo myślę, że po tym co się zdarzyło, będziesz inną kobietą. Mamy nadzieję, że nie będziesz się wyżywać na każdym napotkanym mężczyźnie i ulgowo na nas będziesz patrzeć.
            - Tym bardziej ulgowo na Andrzeja. O nikogo się tak jeszcze nie bił. – dodał Karol. Reszta zaczęła się śmiać, a ja jeszcze mocniej go objęłam.
            - Nie przeszkadzaj mi w mojej przemowie. – skarcił go Marcin. – Chcieliśmy przygotować na twój powrót przyjęcie jakiego świat nie widział. Jednak Giovanni nam nie pozwolił, zapewniając nam wiele rozrywki na treningu. Dlatego chcemy obdarować cię tymi kwiatami, które sami zbieraliśmy w tym pięknym lesie. Aż nie do uwierzenia, że w naszym spalskim lesie rosną tak piękne kwiaty. – były tak piękne, że nie mogłam im uwierzyć. – Panowie, mam nadzieję, że się dołożycie. – mówiąc to zaczął udawać, że kaszle.
            W końcu dostałam ten piękny bukiet i rozległy się głośne brawa. Wariaci. Jednak rozważając słowa Marcina, miał rację. Wiedziałam, że teraz będę inna. Inaczej będę patrzeć na świat. I na pewno ciężej będzie mi komuś zaufać. Zaczęłam się do nich szeroko uśmiechać i z każdym przytulać. Kiedy już wszyscy się ze mną przywitali, odezwał się Andrea.
            - Koniec tego przywitania. Za 3 minuty widzę Was wszystkich w konferencyjnej. 3 minuty! Sekunda spóźnienia to jedno okrążenie wokół ośrodka po ciężkim treningu na hali.
            Andrzej pomógł mi dojść do pokoju. Musiałam mu oddać bluzę. Szybko założyłam bluzkę. I wyszłam na korytarz. Poszłam oddać mu bluzę. Na całe szczęście był za ścianą. Zapukałam i poczekałam. Otworzył mi drzwi i zaprosił do środka. Ja mu oddałam bluzę i powiedziałam, żeby się nie spóźnili na zebranie. Sama powoli się tam kierowałam, przy okazji pukając do każdych drzwi i przypominając o czasie.
            W sali konferencyjnej zjawili się wszyscy o czasie. Na końcu przyszedł Andrea położył na stole stos papierów i rozpoczął swoją przemowę. Oczywiście rozpoczął od tego, co się stało. Jednak przywrócił panów do porządku i zaczął opowiadać o taktyce na najbliższe zawody. Panowie dostali kartki z nowym grafikiem na najbliższy czas.
            - A na koniec mam drobną uwagę do Zuzy i Andrzeja. – zszokowana spojrzałam na trenera. – Widzę już od pewnego czasu to, co się między wami dzieje. Chcę powiedzieć, że ja nie mam nic przeciwko waszej miłości. Możecie stworzyć wspaniały związek. Ale pamiętajcie. Jeżeli któreś z was będzie źle pracować to będę musiał oddelegować do domu.
            Byłam tak szczęśliwa, że pobiegłam i przytuliłam Andreę. Był dla mnie jak ojciec. Przy okazji szepnęłam mu do ucha, żeby dzisiaj był krótszy trening, ponieważ wieczorem chciałabym zrobić ognisko. Oczywiście dostałam zgodę. Zaraz po tym podbiegłam do Andrzeja. Jeszcze niedawno nie wiedziałam czy go kocham, a teraz … A teraz jestem już pewna swoich uczuć.
            Zaraz po spotkaniu zawodnicy razem z trenerem poszli na halę ćwiczyć. Ja wzięłam dzisiaj wolne, ale nie zamierzałam odpoczywać. Postanowiłam zorganizować panom spotkanie z ich narzeczonymi. Miałam pół dnia. Obdzwoniłam wszystkie żony, dziewczyny i narzeczone. Zaczęłam od tych co mieszkają najdalej, żeby miały więcej czasu na dotarcie. O dziwo, wszystkie potwierdziły przybycie. Byłam bardzo szczęśliwa.
            Potem poszłam do kuchni, gdzie razem z paniami kucharkami przyrządzałyśmy jedzonko na ognisko. Zaplanowałyśmy kiełbaski, pieczone ziemniaczki. Do tego kilka soków oraz woda. Co kto woli. Trochę damy panom swobody.
            Dziewczyny powoli zaczęły zjeżdżać do Spały. Nie chciałam, aby którykolwiek się dowiedział, więc wszystkie gromadziłam w stołówce. Razem zaczęłyśmy szykować to wspaniałe przyjęcie. Byłam szczęśliwa, że wszystkie się tu zgromadziły. Niektóre przyjechały razem z pociechami, ponieważ nie miały ich z kim zostawić. Wiadomo, gdybym organizowała to wczoraj …
            Najbardziej cieszyłam się z przybycia Iwony. Moja siostra wszystko wiedziała. Krzysiek nie miałby życia, gdyby jej nie poinformował. Z resztą to ona powiedziała, gdzie mógł mnie wywieźć. Byłam jej wdzięczna. Moja siostrzyczka.
            - No dobrze, ale powiedz mi jak się czujesz. – żądała Iwona.
            - Już wszystko dobrze. Jeszcze się trochę słabo czuję, ale lekarz powiedział, że to może być normalne. Dostałam taką dawkę leków. Musieli się pozbyć narkotyków z mojego organizmu.
            - Nic się w tobie nie obudziło po tym, jak on ci je podał?
            - Jeżeli się pytasz, czy wrócę do narkotyków, to nie. Spokojnie. Zaczynam żyć na nowo.
            Jeszcze tak troszkę plotkowałyśmy na różne tematy. Niektóre dziewczyny się znały z klubów, więc nie było źle. Ja byłam szczęśliwa z powodu tego, że wszystkie poparły mój pomysł. Pomalutku szykowałam wszystko na dwór. Ułożyłam drewno i zaczęłam rozpalać. Dziewczynom nakazałam pozostać w środku.
            Andrea sprowadził panów na ognisko. Wszyscy byli już szczęśliwi, a nie wiedzieli jaką mam dla nich niespodziankę. Chcieli mi pomóc, ale ja powiedziałam, że wszystko jest już przyszykowane. Byli szczęśliwi, bo mieli wolny wieczór. Mogli posiedzieć i pogadać. Andrea miał się nie denerwować, dać im luz. Tak mi obiecał.
            - Musiałaś się bardzo napracować. Tyle tego do przyszykowania. – odezwał się Rucek.
            - Nie tylko ja przy tym pracowałam. Pomogły mi Ola, Dagmara, Sabina, Ola, Natalia, Ola, Aga, Asia, Kasia, Monia, Asia, Monika, Justyna, Aga, Iwona, Aga i Hania. A małe brzdące grzecznie się bawiły.
            W trakcie kiedy ja wymieniałam imiona, dziewczyny przychodziły. Panowie mieli jeszcze większe uśmiechy, a ja byłam jeszcze bardziej szczęśliwsza. Niestety niektórzy z panów nie byli w związku, więc byli sami. Szkoda mi ich było, ale ja już taka jestem. Nie chciałam, żeby czuli się samotni, więc byłam obok nich.
            - Zapomniałabym. Mam jeszcze niespodziankę jedną. Czy mógłby się trener odwrócić? – poprosiłam go.
            Za nim stała jego żona, Erica. Trener się tego nie spodziewał. Widać to było po jego minie. Przecież oficjalnie była we Włoszech. Jednak kilka dni temu do mnie zadzwoniła i poprosiła, żeby w tym czasie Andrea nie był niczym zajęty. Wtedy wpadłam na ten pomysł. Jednak sprawy potoczyły się tak, jak się potoczyły.
            Siedzieliśmy wokół ogniska. Teraz byliśmy pełną siatkarską rodziną. Piekliśmy kiełbaski, ziemniaczki. Gadaliśmy, żartowaliśmy. Nie było spięć, smutków czy złości. Tak powinno być zawsze. Dziewczyny dowiadywały się jak idzie ich mężczyznom. Jacy są jak ich w domu nie ma. Wiadomo, babskie ploteczki.
            Każdy chodził na spacery ze swoimi partnerkami. W pewnym momencie podszedł do mnie Andrzej, wziął mnie za rękę i zabrał na przechadzkę. Długo rozmawialiśmy o tym, co się stało i co będzie w przyszłości. Zastanawialiśmy się nad nami. Bo co z nami teraz? Mamy błogosławieństwo Andrei. Jednak ja nie mogłam się przełamać. Dopiero ten pocałunek przełamał wszystkie moje wątpliwości. Był namiętny. Czułam, że mu także zależy. I tak oficjalnie zostaliśmy parą. Obiecał, że będzie mnie na rękach nosić i bronić przed każdym niebezpieczeństwem.
            Kiedy wracaliśmy przytuleni do siebie, wszyscy zaczęli bić brawa i pogwizdywać. Czułam się jak gwiazda wieczoru. Iwona podbiegła, i zanim mi pogratulowała, skarciła mnie, bo jej o tym nie opowiedziałam. Krzysiek powiedział, że będzie miał Andrzeja na celowniku, a jak mnie skrzywdzi to będzie źle.
            W końcu Wojtek, który był szczęśliwym singlem, zaproponował konkurs. Polegać miał on na tym, że każdy brał swoją kobietę na barana i biegł wokół ośrodka. Kto pierwszy ten wygrywał. Zgodzili się wszyscy. Skoro już i tak szaleliśmy. Nawet trener się zgodził. Wszyscy gotowi na starcie. Sędziami byli panowie, którzy byli wolni. Ja poprosiłam Andrzeja, żeby mnie tylko nie zabił.
            Zabawa była przednia zaraz po starcie. Każdy miał inną taktykę. Na metę dobiegli wszyscy. I wszyscy byli zwycięzcami, bo liczy się dobra zabawa. Ale oficjalnym zwycięzcą był … nasz ukochany trener. Andrea razem z Ericą dobiegli jako pierwsi. Nie wiem, jaką mieli taktykę, ale jedno jest pewne – najlepszą.
            Gdy zrobiło się już późno, porozchodziliśmy się do pokoi. Dziewczyny oczywiście nocowały w ośrodku, więc mogłam nagadać się z Iwoną. Nie długo, bo z Andrei wyszedł „strażnik Teksasu” i pilnował nas, bo przecież następnego dnia czekała na nas praca.


_______________________________________________________
KOMENTARZ = MOTYWACJA

Jeśli czytasz - skomentuj. Będę wiedziała, że ktoś czyta <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz