piątek, 1 sierpnia 2014

05. Uśmiech na twarzy nie zawsze oznacza być szczęśliwym ...


Nie masz prawa mi mówić
Kiedy i gdzie mam pójść, nie masz prawa mi tego mówić
Zachowujesz się tak, jakbym była twoją własnością
Taaa, kochanie nic a nic o mnie nie wiesz






Obudziło mnie pukanie do drzwi. Choć brzmiało to bardziej jak walenie. Tak. Walenie. Walenie do drzwi mojego pokoju. Nikt mi się nie da wyspać. Wywlekłam się z łóżka i skierowałam się do drzwi, przy okazji obijając się o wszystko co stało mi na drodze. A osoba po drugiej stronie nie ustępowała.

- W końcu. Ile może zajmować droga z łóżka do drzwi? – powiedział Andrzej wchodząc do mojego pokoju.
- Jasne. Rozgość się. Co cię sprowadza do mojego pokoju w środku nocy? – odpowiedziałam kładąc się na łóżko.
- Jakiej nocy?! Jest za 15 ósma. Tak więc proszę, tu masz bluzkę, tu spodnie i szybciutko do łazienki, bo musisz być zaraz na dole.
Wzięłam od niego ciuchy i poszłam do łazienki. Rozebrałam się i poszłam pod prysznic. Stałam tak i czułam jak strużki wody spływają po moim nagim ciele. Wyszłam spod prysznica i dokładnie wytarłam swoje ciało białym ręcznikiem, po czym zorientowałam się, że moje pudełko z kosmetykami jest w walizce. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Czułam na sobie jego wzrok.
- Nie gap się tak.
- Nie sądziłem, że tak szybko cię zobaczę w samym ręczniku.
- Wiem o czym myślisz. A to nie tak prędko. – uśmiechnęłam się do niego.
         Weszłam do  łazienki, posmarowałam się balsamem i, czekając aż się wchłonie, zrobiłam makijaż. Potem ubrałam „służbowe” ubranie i zaczęłam rozczesywać swoje włosy. Wzięłam swoją piżamę i rzuciłam do walizki. Zakładając zegarek na rękę, on wziął klucz od pokoju i mój telefon, po czym pociągnął mnie za rękę i wyprowadził z pomieszczenia. Zamknął drzwi i oddał mi moje rzeczy, i znów gwałtownie mnie pociągnął. Biegłam za nim jak na złamanie karku. Zwolnił dopiero przed stołówką. Wszyscy stali przy drzwiach jakby to jakieś zebranie było.
         - Przegrałeś Krzysiek. – dopiero wtedy ogarnęłam, że każdy patrzy w zegarek jak zaczarowany. – Stary brawo. Trzy sekundy przed czasem. – lepnął Andrzeja Karol.
         - Ktoś mi wytłumaczy o co tu chodzi? – powiedziałam groźnym tonem i prześwietliłam każdego wzrokiem. Oczywiście wszyscy się rozeszli jak na zawołanie. Złapałam za koszulki Andrzeja i Krzyśka, ale jakbym miała więcej rąk to bym ich wszystkich zatrzymała. – O co tu chodzi? Milczenie pójdzie na waszą niekorzyść.
         - Ja nie chcę podpaść, więc wytłumaczę. – odezwał się Karol. – Ty się nie zjawiałaś na śniadaniu i się zaczęliśmy martwić. Krzysiek powiedział, że za nim ty zejdziesz na śniadanie to będzie już pora obiadowa i Andrzej wtedy powiedział, że wystarczy mu 15 minut. Podjęli zakład, a ja byłem odpowiedzialny za liczenie czasu. – powiedział po czym się ulotnił.
         - Czy to prawda? – potrząsnęłam nimi.
         - Tak … - powiedział Andrzej.
         - Masz szczęście, że obiecałam coś Iwonie. – powiedziałam do Krzyśka i puściłam ich. – Ona i tak się dowie, co zrobiłeś.
         - Na żartach się nie znasz? – odpowiedział mi Krzysiek.
         Przecież on nic nie wie, bo prosiłam Iwonę o dyskrecję. Nie chciałam tego, bo wiedziałam, że wszystkim wygada. Dopóki nic nie widać, da się ten szczegół pominąć. Żyję jak każdy. Wystarczy tylko, żebym brała leki, a będzie dobrze. Nikt się nie zorientuje.
~*~
         Po śniadaniu wybraliśmy się na siłownię, gdzie chłopaki ćwiczyli. Na początku myślałam, że to będzie normalny dzień. Dzień jak co dzień. Jednak najwyraźniej ktoś chciał mi go popsuć. Zadzwonił mój telefon. Wyszłam z siłowni, by go odebrać. Jak zobaczyłam na wyświetlaczu kto dzwoni to uśmiech zszedł mi z twarzy. Odebrałam telefon, by mu raz na zawsze wyjaśnić, że nie chcę go znać.
         - Odczep się ode mnie człowieku! Jesteś dupkiem! Nie chcę cię znać! – krzyczałam do słuchawki.
         - Jeszcze będziesz moja. – rozłączył się.
         Skończyło się namawianie, żebym do niego wróciła. On mi teraz grozi. Zaczynałam się go pomału bać. Bo co jak mi coś zrobi? On jest zdolny do wszystkiego. Usiadłam na murku przed siłownią, a łzy napłynęły mi do oczu. Nie wiedziałam jak długo tak siedziałam, ale poczułam czyjąś rękę na ramieniu. To był Krzysiek. Gdy tylko zobaczył moje łzy, od razu mnie przytulił i szepnął do ucha: „Tutaj jesteś bezpieczna”. Nie wiedziałam jak długo tak siedziałam za nim mnie znalazł, ale chyba długo, gdyż chłopaki już skończyli zajęcia na siłowni. Wyrwałam się z jego objęć, otarłam łzy i powiedziałam, że wszystko jest w porządku.
~*~
         Reszta dnia minęła normalnie. Wieczorem siedziałam na łóżku obmyślając plan na nasze jutrzejsze spotkanie. Wtedy znów zadzwonił telefon. I wtedy znowu zamarłam na moment. Wzięłam telefon do ręki i odetchnęłam z ulgą. To była Iwona. Dzwoniła, żeby spytać się jak mi idzie i czy wszystko w porządku. Opowiedziałam jej o numerze jaki wywinął mi jej wspaniały mąż. Nie zdziwiło jej to, tylko westchnęła. Trochę ze sobą porozmawiałyśmy, a na koniec upewniła się, że biorę leki. Rozłączyłyśmy się, a ja dalej rozmyślałam nad jutrzejszym tematem.
         Po kilku minutach rozległo się walenie do moich drzwi. Może będzie lepiej jak je otworzę na oścież? Otworzyłam drzwi i w progu ujrzałam Krzyśka. Wpadł do mojego pokoju nawet nie pytając się czy może. Chyba będę musiała ich nauczyć kultury.
         - Siadaj. – usiadł na łóżku opierając się plecami o ścianę, a ja usiadłam po turecku przodem do niego. – Co się stało?
         - Chciałem cię przeprosić. Teraz już wiem, że nie powinienem tego robić. Iwona mi wszystko powiedziała.
         - Co ci powiedziała?
         - Że ty masz z natury długie spanie i ciężko cię obudzić. I nie powinienem z tego żartować. – tutaj nastało milczenie, lecz długo nie trwało. – Wiesz co? – podniosłam głowę, bo byłam ciekawa o co chodzi. – Lucię cię. – uśmiechnęłam się, a on podniósł lewą rękę. Nie wiem co mnie tknęło, ale się do niego przytuliłam jak mała dziewczynka.
         - Ja też cię lubię. – odpowiedziałam mu.
         - Nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić.
         Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy. To znaczy w większości to Krzysiek mówił. No, dobra, Krzysiek mówił, a ja słuchałam. Mówił dotąd, aż go wygoniłam, bo byłam zmęczona. Odbyłam toaletę wieczorną, wzięłam leki i położyłam się spać. 
_________________________________________________________
Leci do Was piąteczka. Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta. 
CZEKAM NA WASZE KOMENTARZE!!!
Buziaki ;*