czwartek, 22 stycznia 2015

08. Bo czasami nawet najmniejszy gest umyka naszej uwadze ...

Królestwo samotnej duszy,
a królową jestem ja.
Posępny wiatr na strunach burzy w sercu gra.
Choć opieram się, to się na nic zda...


25 maja 2013 r., Milicz


         Jeżeli ktoś myślał, że będziemy mogli później wstać ze względu na nasz wyjazd, to się mylił. Siedzimy wszyscy w sali konferencyjnej, niektórzy patrzą ukradkiem na zegarek lekko wzdychając, inni za to ziewali z niewyspania. Ja usiadłam obok Olka, który był równie zainteresowany jak reszta tym co się dzieje. Andrea opowiadał o planie na dzień dzisiejszy. Opowiadał tak aż w końcu podjechał nasz autokar i trzeba się było zbierać. Każdy zabrał swoje bagaże i wyszliśmy przed hotel. Łukasz znowu zabrał mi bagaż i powiedział, że kobiecie nie wypada takich bagaży nosić. Dżentelmen … Wsiadłam do autokaru i znów wyjęłam „Weronika postanawia umrzeć”. Trzeba w końcu ją skończyć. Obok mnie usiadł Ziomek. Chyba jednak nie dane jest mi jej skończyć.
         - Zauważyłaś? – zaczął.
         - Nie rozumiem. Niby co miałam zauważyć?
         - Andrzeja, który cały czas jest obok ciebie.
         - Po prostu jestem nowa i pomaga mi się zaaklimatyzować. – tłumaczyłam mu.
         - Jasne … Szkoda tylko, że nie widzisz tych jego maślanych oczu jak przechodzisz obok, a dogadać się wtedy z nim nie można. Przemyśl to.
         Tak jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. Dalej nie rozumiem o co mu chodzi. To prawda, Andrzej jest blisko mnie, zawsze rozluźnia atmosferę. Ale jakby to było coś więcej niż przyjaźń to dałby jakiś znak. Chyba … A po za tym to on przecież ma dziewczynę. Już sama nic nie wiem. Otworzyłam książkę, ale to wszystko na nic. Nie dam rady niczego przeczytać. Głupie serce. Przecież z tego stanu da się wyjść. Nie myśl o tym, nie myśl o tym wspaniałym facecie, który siedzi gdzieś na końcu autokaru. Po prostu nie myśl. Zapomnij. Ahhh… To wszystko na nic. Wszelkie starania odeszły. Ciocia kiedyś mówiła: „Życie to wielki, śmierdzący bajzel. I to jest w tym najpiękniejsze.” Miała rację. W ogóle o czym ja myślę? Ja nie mogę się zakochać. Nie teraz. Nie w nim.


pół godziny później, Twardogóra


         Dotarliśmy właśnie do hotelu, w którym się mieliśmy zatrzymać. Wzięłam swój bagaż oraz klucz od Andrei i ruszyłam w stronę swojego pokoju. Mieliśmy jeszcze chwilę do treningu, gdyż przed nami swój trening mieli mieć Serbowie. Korzystając z wolnego czasu poszłam wziąć zimny prysznic. Chciałam zmyć to wszystko z siebie. Całe te rozmyślania. W głowie wciąż miałam słowa Łukasza. Dlaczego ja niczego nie zauważyłam. Ubrałam ciuchy „robocze”, zrobiłam delikatny makijaż. Wychodząc z łazienki usłyszałam pukanie do drzwi. Nie wiem czemu, ale przeszedł mnie dreszcz. Przecież i tak muszę otworzyć drzwi, bez wyjątku na to, kto to by był. W progu ujrzałam trenera. Ulżyło mi.
         - Muszę się kogoś poradzić. – zaczął.
         - W czym? I dlaczego akurat mnie?
         - Ty ich obserwujesz cały czas, jak matka swoje dzieci. – Anastasi wiedział co zrobić, żeby na mojej twarzy pojawił się uśmiech. – Przejdźmy do konkretów. Co sądzisz o tym, żeby dzisiaj dać szansę zmiennikom? Sam nie jestem pewien czy to wytrzymają.
         - Moim zdaniem jest to dobry pomysł. Nie powinieneś się martwić o to czy ich psychika da radę. W końcu są tu po to, aby grać mecze z trudnymi przeciwnikami. Wybrałeś ich, bo są jednymi z najlepszych zawodników w Polsce. Oni są dorośli i powinni mieć już jakieś przetarcie w tej kadrze. Więc … Jeżeli chodzi o mnie to ja jestem za, ale decyzja należy do ciebie. Do nikogo innego. I mam nadzieję, że choć trochę pomogłam.
         - Dzięki Zuza. Pomogłaś i nawet nie wiesz jak bardzo. Chciałbym mieć taką córkę.
         - Z córką byś tak nie pogadał. – posłałam mu uśmiech, gdy wychodził.
         Ile ja bym dała za takiego ojca, z którym można normalnie pogadać. Spojrzałam na zegarek, zostało jeszcze 5 minut. Zgarnęłam telefon, notes, klucz i wyszłam z pokoju. Zeszłam do holu i usiadłam na wygodnej kanapie. Za chwilę przyszedł Krzysiek z Ziomkiem. Zaraz za nimi cała reszta. Wsiedliśmy z powrotem do autokaru i ruszyliśmy w kierunki hali.


godz. 18.00, Gminny Ośrodek Sportu i Rekreacji w Twardogórze


         Dzisiaj również usiadłam obok statystyków, aby tak jak wczoraj mieć najlepszy widok i dostęp do statystyk. Najpierw wyszła szóstka gości – na rozegraniu Nikola Jovović, na przyjęciu Nikola Kovacević i Marko Ivović, na środku Marko Podrascanin oraz Srecko Lisinać, na ataku Dusan Petković, a na libero Nikola Rosić. W porównaniu z dniem wczorajszym było trochę zmian. Jednak najbardziej czekałam na to, w jakim składzie wyjdziemy my. Długo czekać nie musiałam, spiker już zaczął wymawiać nazwiska naszych – na rozegraniu Fabian Drzyzga, na przyjęciu Michał Winiarski i Wojtek Włodarczyk, na środku Andrzej Wrona oraz Łukasz Wiśniewski, na ataku Zbyszek Bartman a na libero Krzysiek Ignaczak. Jednak Andrea zmienił skład. Z wczoraj zostawił tylko Łukasza i Zbyszka. Myślałam, że wystawi Dawida, ale widocznie to byłoby rzucenie na głęboką wodę. Niestety, widać było przewagę gości i to już na początku pierwszego seta. Nasi zaczęli gonić i, dzięki zagrywkom Wojtka i dobrze wykonanym kontrom naszych, objęliśmy prowadzenie. Lecz nie na długo, bo znów zaczęliśmy popełniać masę własnych błędów i przegraliśmy tego seta do 18. Nie pomogła nawet zmiana Zbyszka na Dawida. Jednak druga partia napawała nas radością. Zaczęliśmy dobrze grać, Michał i Dawid spisywali się bardzo dobrze. Wygraliśmy ten set 25:20. Trzeci rozpoczęliśmy tak samo jak poprzedni, a z każdą akcją nasza gra stawał się coraz lepsza. Niestety tylko do drugiej przerwy technicznej. Później znowu wróciła gra z pierwszego seta. W końcówce partii Serbowie doprowadzili do remisu, a potem zdobyli przewagę i wygrali 32:30. Po zmianie stron nic się nie poprawiło. My graliśmy słabo, przeciwnicy grali tak jak w całym meczu, dobrze spisując się polu serwisowym. Goście zaczęli powiększać swoją przewagę, wygrywając ostatecznie do 17. W całym meczu przegraliśmy 1:3.


ok. godz. 21.30


         Właśnie wróciliśmy do hotelu, gdzie czekała na nas kolacja. Podczas posiłku panowały dosyć smutne nastroje.
         - A wy co tacy przygnębieni? – zapytałam się Krzyśka, Karola, Andrzeja, Wojtka i Ziomka do których, chcąc nie chcąc, musiałam się dosiąść.
         - Zagraliśmy źle i to bardzo. Z czego tu się cieszyć? – odpowiedział Karol.
         - Zaczął ten, co się najwięcej nagrał. – odpowiedział mu Andrzej. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Chwilę później przyszedł Winiar, który rozmawiał przez telefon.
         - Może byś już tak nie gadał z Dagmarą? – powiedział Igła.
         - A co zazdrosny? Może poproszę Iwonę, żeby częściej do ciebie dzwoniła? – odpowiedziałam mu.
         - Nie trzeba. – pokazał mi język jak małe dzieci.
         - Dzięki Zuza, za wszystko. Oliwier wyszedł już ze szpitala, musi posiedzieć jeszcze tydzień w domu i będzie zdrów jak ryba. – oznajmił Michał.
         Zaraz po kolacji poszłam do swojego pokoju. Wzięłam prysznic, ubrałam się w piżamkę i położyłam się do łóżka. Jeszcze przed snem stwierdziłam, że skończę czytać tą książkę.
____________________________________________________
Witajcie. Leci do was ósemka. Wyszła mi taka trochę nieciekawa, przepraszam. Następny będzie lepszy, uwierzcie mi.

KOMENTUJCIE!!! TO MOTYWUJE!!!

Pozdrawiam Was cieplutko ;*

niedziela, 4 stycznia 2015

07. Bo nie liczy się wiek, a doświadczenie życiowe ...

Och, spędziłam tak wiele nocy
Użalając się nad sobą
Wtedy ciągle płakałam
Ale teraz chodzę z podniesioną głową


24 maja 2013 r., Spała


         Dziś zapowiadał się dzień pełen atrakcji. Dzisiaj kończy się mój okres próbny. Tak szybko to zleciało. I w końcu będę mogła zobaczyć chłopaków w akcji. Mecz z reprezentacją Serbii. Niestety, trochę chłopaków nas opuściło. Nie wiedziałam, że to tak cholernie boli rozstawać się z nimi. Zżyłam się z nimi. Naprawdę. Zaraz po śniadaniu mieliśmy wyruszyć do Milicza. Właśnie. Mieliśmy. Stoję na dole ze swoim bagażem chyba już z 10 minut. I żywej duszy nie widać. Nie wiem o co chodzi.
         - Nie myśl tak dużo, bo cię głowa rozboli. – szepnął przy uchu, a potem stanął obok mnie wyprostowany z rękami z tyłu.
         - Ty się nie bój o moją głowę. – odpowiedziałam z uśmiechem nie patrząc się na niego. – Jak twój związek?
         - Czy ty się nie za bardzo wtrącasz?
         - Ja? Skądże.
         - Miłość jest wśród nas! – krzyknął Wojtek.
         Gdy się odwróciłam, wszyscy tam stali. Spojrzałam na Andrzeja, a ten się uśmiechał. Wszyscy stali z bagażami. Z ośrodka wyszedł Andrea w dobrym nastroju. Zaraz za nim wyszedł cały sztab.
         - Podoba ci się u nas? – spytał Gardini po włosku.
         - Oczywiście, że tak. – odpowiedziałam w tym samym języku, aby nieliczni zrozumieli.
         - To świetnie. – przed swoimi oczami ujrzałam umowę o pracę podaną przez trenera Anastasiego.
         Rzuciłam okiem na kartkę, po czym przyłożyłam ją do klatki piersiowej Andrzeja i podpisałam. Kątem oka widziałam te śmiechy, ale nic z tym nie zrobiłam. Później dowiedziałam się, że to wszystko było ukartowane. Kiedy ja stałam na zewnątrz, oni rozmawiali z trenerem i jak się okazuje żaden z nich nie miał nic przeciwko.
         - Żebyś widziała jak Andrzej cię bronił. Wszystkie argumenty Karola rozbił. – powiedział Winiar.
         - Po prostu uważam, że jesteś wspaniałą panią psycholog i dobrze wykonujesz swoją robotę. – odpowiedział, po tym jak na niego spojrzałam.
         Wszyscy zaczęli się śmiać aż do przyjazdu naszego autokaru, który miał nas zawieźć do Milicza. Ziomek wziął mój bagaż, a ja weszłam do autokaru. Chyba naprawdę wzięli sobie do serca mój wywód na temat savoir vivre’u. Wiedziałam, że czeka nas dosyć długa podróż, więc zaopatrzyłam się w dobrą książkę. Gdy tylko wyruszyliśmy, wzięłam książkę Paulo Coelho „Weronika postanawia umrzeć”. Książka jednego z moich ulubionych pisarzy. Powieść opowiada o dziewczynie, która usiłuje popełnić samobójstwo, lecz jej się to nie udaje. Poleciła mi to Izka, jak razem leżałyśmy w szpitalnej sali.


3 godziny później …


         Dojechaliśmy do hotelu, w którym mieliśmy nocować. Zjedliśmy obiad w jakiejś restauracji, po czym chłopaki mieli lekki trening na hali. Po zapoznaniu się z halą, Andrea zebrał nas wszystkich w szatni.
         - Jako, że wszyscy nie możecie pojechać na rynek ze względu na to, że musicie zregenerować siły na mecz, wybrałem dwóch z Was, którzy pojadą ze mną i Andreą na odsłonięcie tablic pamiątkowych na rynku. Są to Andrzej i Krzysiek. Krzysiek już wie, ale chcę cię Andrzej uświadomić, że oznacza to jednocześnie zesłanie na trybuny podczas dzisiejszego meczu. Dodatkowo chciałbym prosić Zuzę, żeby nam towarzyszyła. – oznajmił trener Anastasi.
         - Co to, to nie mam mowy. – zaczęłam przecząco kiwać głową.
         - Zgódź się … - powiedzieli niemalże chórem chłopaki.
         - Nie daj się prosić. – podszedł i złapał mnie w pasie od tyłu Krzysiek. – Arek chciałby żebyś była na odsłonięciu jego tablicy. – szepnął do ucha łamiącym się głosem.
         - No dobra, zgadzam się. – odwróciłam się, by spojrzeć mojemu szwagrowi w oczy. – Robię to dla Arka. – powiedziałam bezgłośnie.
         Nic nie odpowiedział, tylko się uśmiechnął. Rynek był niedaleko, więc mieliśmy pójść piechotą. Potem dowiedziałam się, że miało być odsłonięcie tablic również naszych trenerów, którzy teraz szli przed nami. Krzysiek sam chciał iść na to i liczył się z konsekwencjami. Trudno, żeby go nie było podczas odsłonięcia tablicy pamiątkowej najlepszego przyjaciela. Po chwili spaceru doszliśmy na rynek, na którym miała odbyć się cała ceremonia. Doszliśmy Naczas. Szybko zajęliśmy swoje miejsca. Siedziałam między jednym a drugim, bo obaj chcieli siedzieć obok mnie. Jak w przedszkolu.
         - Pierwsza tablica będzie poświęcona wspaniałemu siatkarzowi, ale nie tylko siatkarzowi, kapitalnemu człowiekowi, którego miałem okazję i niebywałą przyjemność poznać osobiście, z którym miałem okazję i przyjemność wiele razy porozmawiać, z siatkarzem którego fantastycznie zapowiadającą się karierę sportową przerwał tragiczny w skutkach wypadek. Nie zmieniło to jednego, że pozostał w sercach polskich kibiców na zawsze i na zawsze w sercach polskich kibiców pozostaje. Gdyby z nami był odnosiłby na pewno, jestem o tym przekonany, razem z kolegami z narodowej drużyny sukcesy, które oni odnosili w ciągu tych ostatnich kilku niezapomnianych lat. Szanowni Państwo o odsłonięcie pamiątkowej tablicy poświęconej pamięci Arkadiusza Gołasia poproszę pana Tomasza Gołasia. – oznajmił Marek Magiera, który prowadził tą ceremonię.
         Wtedy tata Arka zszedł na dół, aby odkryć tablicę upamiętniającą swojego syna. Przy tych słowach poczułam dziwne uczucie. Jakby Arek był gdzieś tu, wśród nas. Jakby siedział tutaj i mówił – „Nie martw się, jestem obok”. Wtedy poczułam czyjąś rękę na swoim prawym ramieniu. To był Krzysiek. Zauważył, że się zamyśliłam i gdzieś odpłynęłam. Wszyscy biliśmy brawa, a pan Tomasz odbierał gratulacje oraz certyfikat. Potem swoje tablice odsłaniali kolejno: Krystyna Hajec-Wleciał, Wojciech Drzyzga i Nikola oraz Vladimir Grbić. Każdy powiedział parę słów od siebie. Następnie odciski swoich dłoni złożyli Andrea Gardini oraz Andrea Anastasi. Zaraz po tym opuściliśmy rynek i wróciliśmy do hotelu. My również zrobiliśmy sobie pamiątkę, uwieczniając się na zdjęciu. Gdy wróciliśmy do hotelu, wszyscy czekali na nas w holu i od razu rzucili się z  zapytaniem „jak było?”. Na szczęście Andrea przybył z odsieczą i powiedział, że wszystkiego się dowiemy w konferencyjnej. Zdziwiło mnie to, że czekali na nas w holu, ale przypomniałam sobie, że nasz trener dzwonił do kogoś jak wracaliśmy. W konferencyjnej trener opowiedział chłopakom przebieg uroczystości oraz omówił taktykę na dzisiejszy mecz.


godz. 20.30, Ośrodek Sportu i Rekreacji w Miliczu


         Właśnie rozpoczynający się mecz obserwować będę z miejsca obok statystyków. Odbyło się przedstawienie obu zespołów, a teraz wychodzą składy. Serbowie rozpoczynają dziś w ustawieniu – na rozegraniu Aleksa Brdjović, na przyjęciu Uros Kovacević i Nemanja Petrić, na środku Marko Podrascanin oraz Srecko Lisinać, na ataku Dusan Petković a na libero Filip Vujić. My natomiast zaczynamy tak – na rozegraniu Łukasz Żygadło, na przyjęciu Michał Kubiak i Bartek Kurek, na środku Piotrek Nowakowski oraz Łukasz Wiśniewski, na ataku Zbyszek Bartman a na libero Paweł Zatorski. Mecz był bardzo dobry w wykonaniu naszych chłopaków. W dwóch pierwszych setach Bartek skończył 8 z 9 ataków, punktował też w polu serwisowym. Pierwsza partia była nasza. Wygraliśmy ją po ciężkiej batalii, na przewagi 29:27.  Do równej gry Kurka dołączyli również Kubiak i Bartman, a Łukasz rozgrywał z coraz większą pewnością. W drugim secie nasi zwyciężyli do 21, a Piotrek miał 100% skuteczność. Niestety w trzeciej partii zagraliśmy złą końcówkę i przegraliśmy, zdobywając jedynie 22 punkty. Wiedziałam, że chłopaki nie mogli zapomnieć jak grać z Mistrzami Europy. Nie myliłam się. Odrodzili się w czwartym secie zwyciężając do 19, i w całym meczu 3:1! Kibice szaleli, ja sama nigdy nie widziałam meczu siatkówki na żywo. Nie wiedziałam, że to takie emocje. Chłopaki teraz skaczą w kółeczku. Podają sobie ręce z rywalami. Jutro rewanż o 18:00. Wierzę, że nie zapomną tej gry. Choć też mam nadzieję, że wyjdą też inni. Teraz chłopaki mają czas dla mediów, potem do szatni, konferencja prasowa, do autokaru i do hotelu.


ok. godz. 24, hotel


         Podczas podróży poprosiłam Michała, żeby ze mną porozmawiał i to jak najszybciej. Tymczasem siedzę w pokoju, w swojej ciepłej piżamce, a jego dalej nie ma. Ktoś puka do drzwi. Podchodzę i naciskam na klamkę. W progu stoi on. W końcu przyszedł. Usiadł na łóżku, opar się o ścianę i wbił wzrok drugą ścianę.
         - Co się dzieje? – zaczęłam.
         - A co ma być?
         - Przecież widzę. Chodzisz jak struty. Na treningu wkurzasz się o wszystko i na wszystkich. Więc się pytam, co się dzieje?
         - Oliwier jest chory.
         - Nie o to tu chodzi. Zresztą nic nie zrozumiesz.
         - Mów. Może zrozumiem, a jeżeli nie to chociaż spróbuję. Wiem tylko tyle, że nie chodzi tu o to, że Oliwier jest chory.
         - Oliwierowi temperatura nie spada, oboje są w szpitalu, a Dagmara zagroziła mi, że jeżeli nie będzie mnie tam przy nich to z nami koniec. Ale co ty możesz wiedzieć.
         - Co ja mogę wiedzieć. Rodzice mnie nie kochali, facet mnie zdradził z najlepszą przyjaciółką. Co ja mogę wiedzieć o życiu!
         - Naprawdę rodzice cię nie kochali?
         - Żartowałam, tylko druga część była prawdziwa. Boże, tu nie o mnie chodzi. Po za tym ona nie może się z tobą rozstać od tak. Musiałaby udowodnić, że ją zdradziłeś albo, że nie ma między wami pożycia małżeńskiego. A jest, prawda?
         - No … jest … Tobie nie będę się z tego spowiadał przecież.
         - Właśnie. Najpierw jest separacja, potem rozwód. To nie takie proste. Nie mogłaby powiedzieć, że chce się z tobą rozstać, bo tak. Bo tak, ale dlaczego? Musiałaby mieć powód, dowód i co tam jeszcze chcesz. Ona cię kocha jestem tego pewna.
         - To dlaczego tak powiedziała?
         - Ona nie jest pierwszą kobietą sportowca, która musi zrozumieć to, że wasz zawód nie jest taki, że idziecie do pracy na ósmą w garniturze siedzicie osiem godzin za biurkiem i o 16 wracacie do domu, gdzie przygotowany jest obiad, który jecie razem z rodziną, potem bawisz się z dzieckiem. Jest świetnie, super. Czegoś takiego nie ma. Wy macie inny system pracy. A ona musi to zrozumieć. W końcu jest twoją żoną. Daj mi numer do niej. – podałam mu swój telefon, a on wstukał numer. – Jesteś wolny. Możesz już iść.
         Gdy Michał wyszedł z mojego pokoju, od razu zadzwoniłam do Dagi. Rozmawiałyśmy dosyć długo, wyjaśniłam jej sytuację, co i jak. Opowiedziała mi, że straciła kontrolę nad sobą, powiedziała to w złości, a telefonu potem nie odbierała, bo się rozładował. Ona go kocha. Nie wiedziała, jak Michał mógł pomyśleć inaczej. Była zła na siebie za tą całą sytuację. Poprosiłam ją o to, żeby ta rozmowa została tylko między nami. I żeby zadzwoniła do niego, bo na pewno czeka na jej telefon. Byłam dobrej myśli. Nie bałam się o nich. Wiedziałam, że im się uda. Bałam się o siebie. Powiedziałam dzisiaj o parę słów za dużo. A Michał to gaduła. Nawet nie chcę myśleć, co będzie jak dowie się Krzysiek. On powie Iwonie, a ona poleci do rodziców. Muszę trzymać język za zębami.
___________________________________________________

Witam Was. Ten rozdział miał być w sylwestra, ale jest teraz. Jak mówi polskie przysłowie - lepiej później niż wcale. Wyszedł trochę dłuższy niż planowałam.

Chciałabym podziękować tutaj pewnej osobie, która mnie poganiała i to dzięki niej jest to coś u góry. Dziękuję Domciu :D

Ogłoszenie parafialne:
Jeżeli chcecie pogadać ze mną na temat siatkówki bądź czegoś się ode mnie dowiedzieć to możecie do mnie napisać na gg --> 49719423
Zapraszam!

KOMENTUJCIE!!! TO MOTYWUJE!!!