Och, spędziłam tak wiele
nocy
Użalając się nad sobą
Wtedy ciągle płakałam
Ale teraz chodzę z podniesioną głową
Użalając się nad sobą
Wtedy ciągle płakałam
Ale teraz chodzę z podniesioną głową
24 maja 2013 r., Spała
Dziś zapowiadał się dzień pełen atrakcji. Dzisiaj
kończy się mój okres próbny. Tak szybko to zleciało. I w końcu będę mogła
zobaczyć chłopaków w akcji. Mecz z reprezentacją Serbii. Niestety, trochę
chłopaków nas opuściło. Nie wiedziałam, że to tak cholernie boli rozstawać się
z nimi. Zżyłam się z nimi. Naprawdę. Zaraz po śniadaniu mieliśmy wyruszyć do
Milicza. Właśnie. Mieliśmy. Stoję na dole ze swoim bagażem chyba już z 10
minut. I żywej duszy nie widać. Nie wiem o co chodzi.
- Nie myśl tak
dużo, bo cię głowa rozboli. – szepnął przy uchu, a potem stanął obok mnie
wyprostowany z rękami z tyłu.
- Ty się nie
bój o moją głowę. – odpowiedziałam z uśmiechem nie patrząc się na niego. – Jak
twój związek?
- Czy ty się
nie za bardzo wtrącasz?
- Ja? Skądże.
- Miłość jest
wśród nas! – krzyknął Wojtek.
Gdy się
odwróciłam, wszyscy tam stali. Spojrzałam na Andrzeja, a ten się uśmiechał.
Wszyscy stali z bagażami. Z ośrodka wyszedł Andrea w dobrym nastroju. Zaraz za
nim wyszedł cały sztab.
- Podoba ci się
u nas? – spytał Gardini po włosku.
- Oczywiście,
że tak. – odpowiedziałam w tym samym języku, aby nieliczni zrozumieli.
- To świetnie.
– przed swoimi oczami ujrzałam umowę o pracę podaną przez trenera Anastasiego.
Rzuciłam okiem
na kartkę, po czym przyłożyłam ją do klatki piersiowej Andrzeja i podpisałam. Kątem
oka widziałam te śmiechy, ale nic z tym nie zrobiłam. Później dowiedziałam się,
że to wszystko było ukartowane. Kiedy ja stałam na zewnątrz, oni rozmawiali z
trenerem i jak się okazuje żaden z nich nie miał nic przeciwko.
- Żebyś
widziała jak Andrzej cię bronił. Wszystkie argumenty Karola rozbił. –
powiedział Winiar.
- Po prostu
uważam, że jesteś wspaniałą panią psycholog i dobrze wykonujesz swoją robotę. –
odpowiedział, po tym jak na niego spojrzałam.
Wszyscy zaczęli
się śmiać aż do przyjazdu naszego autokaru, który miał nas zawieźć do Milicza. Ziomek
wziął mój bagaż, a ja weszłam do autokaru. Chyba naprawdę wzięli sobie do serca
mój wywód na temat savoir vivre’u. Wiedziałam, że czeka nas dosyć długa podróż,
więc zaopatrzyłam się w dobrą książkę. Gdy tylko wyruszyliśmy, wzięłam książkę
Paulo Coelho „Weronika postanawia umrzeć”. Książka jednego z moich ulubionych
pisarzy. Powieść opowiada o dziewczynie, która usiłuje popełnić samobójstwo,
lecz jej się to nie udaje. Poleciła mi to Izka, jak razem leżałyśmy w
szpitalnej sali.
3 godziny
później …
Dojechaliśmy do
hotelu, w którym mieliśmy nocować. Zjedliśmy obiad w jakiejś restauracji, po
czym chłopaki mieli lekki trening na hali. Po zapoznaniu się z halą, Andrea
zebrał nas wszystkich w szatni.
- Jako, że
wszyscy nie możecie pojechać na rynek ze względu na to, że musicie zregenerować
siły na mecz, wybrałem dwóch z Was, którzy pojadą ze mną i Andreą na
odsłonięcie tablic pamiątkowych na rynku. Są to Andrzej i Krzysiek. Krzysiek
już wie, ale chcę cię Andrzej uświadomić, że oznacza to jednocześnie zesłanie
na trybuny podczas dzisiejszego meczu. Dodatkowo chciałbym prosić Zuzę, żeby
nam towarzyszyła. – oznajmił trener Anastasi.
- Co to, to nie
mam mowy. – zaczęłam przecząco kiwać głową.
- Zgódź się … -
powiedzieli niemalże chórem chłopaki.
- Nie daj się
prosić. – podszedł i złapał mnie w pasie od tyłu Krzysiek. – Arek chciałby
żebyś była na odsłonięciu jego tablicy. – szepnął do ucha łamiącym się głosem.
- No dobra,
zgadzam się. – odwróciłam się, by spojrzeć mojemu szwagrowi w oczy. – Robię to
dla Arka. – powiedziałam bezgłośnie.
Nic nie
odpowiedział, tylko się uśmiechnął. Rynek był niedaleko, więc mieliśmy pójść
piechotą. Potem dowiedziałam się, że miało być odsłonięcie tablic również
naszych trenerów, którzy teraz szli przed nami. Krzysiek sam chciał iść na to i
liczył się z konsekwencjami. Trudno, żeby go nie było podczas odsłonięcia
tablicy pamiątkowej najlepszego przyjaciela. Po chwili spaceru doszliśmy na rynek,
na którym miała odbyć się cała ceremonia. Doszliśmy Naczas. Szybko zajęliśmy
swoje miejsca. Siedziałam między jednym a drugim, bo obaj chcieli siedzieć obok
mnie. Jak w przedszkolu.
- Pierwsza
tablica będzie poświęcona wspaniałemu siatkarzowi, ale nie tylko siatkarzowi,
kapitalnemu człowiekowi, którego miałem okazję i niebywałą przyjemność poznać
osobiście, z którym miałem okazję i przyjemność wiele razy porozmawiać, z
siatkarzem którego fantastycznie zapowiadającą się karierę sportową przerwał
tragiczny w skutkach wypadek. Nie zmieniło to jednego, że pozostał w sercach
polskich kibiców na zawsze i na zawsze w sercach polskich kibiców pozostaje. Gdyby
z nami był odnosiłby na pewno, jestem o tym przekonany, razem z kolegami z
narodowej drużyny sukcesy, które oni odnosili w ciągu tych ostatnich kilku
niezapomnianych lat. Szanowni Państwo o odsłonięcie pamiątkowej tablicy
poświęconej pamięci Arkadiusza Gołasia poproszę pana Tomasza Gołasia. –
oznajmił Marek Magiera, który prowadził tą ceremonię.
Wtedy tata Arka
zszedł na dół, aby odkryć tablicę upamiętniającą swojego syna. Przy tych
słowach poczułam dziwne uczucie. Jakby Arek był gdzieś tu, wśród nas. Jakby siedział
tutaj i mówił – „Nie martw się, jestem obok”. Wtedy poczułam czyjąś rękę na
swoim prawym ramieniu. To był Krzysiek. Zauważył, że się zamyśliłam i gdzieś
odpłynęłam. Wszyscy biliśmy brawa, a pan Tomasz odbierał gratulacje oraz
certyfikat. Potem swoje tablice odsłaniali kolejno: Krystyna Hajec-Wleciał, Wojciech
Drzyzga i Nikola oraz Vladimir Grbić. Każdy powiedział parę słów od siebie. Następnie
odciski swoich dłoni złożyli Andrea Gardini oraz Andrea Anastasi. Zaraz po tym
opuściliśmy rynek i wróciliśmy do hotelu. My również zrobiliśmy sobie pamiątkę,
uwieczniając się na zdjęciu. Gdy wróciliśmy do hotelu, wszyscy czekali na nas w
holu i od razu rzucili się z zapytaniem „jak
było?”. Na szczęście Andrea przybył z odsieczą i powiedział, że wszystkiego się
dowiemy w konferencyjnej. Zdziwiło mnie to, że czekali na nas w holu, ale
przypomniałam sobie, że nasz trener dzwonił do kogoś jak wracaliśmy. W konferencyjnej
trener opowiedział chłopakom przebieg uroczystości oraz omówił taktykę na
dzisiejszy mecz.
godz. 20.30,
Ośrodek Sportu i Rekreacji w Miliczu
Właśnie rozpoczynający
się mecz obserwować będę z miejsca obok statystyków. Odbyło się przedstawienie
obu zespołów, a teraz wychodzą składy. Serbowie rozpoczynają dziś w ustawieniu –
na rozegraniu Aleksa Brdjović, na przyjęciu Uros Kovacević i Nemanja Petrić, na
środku Marko Podrascanin oraz Srecko Lisinać, na ataku Dusan Petković a na libero
Filip Vujić. My natomiast zaczynamy tak – na rozegraniu Łukasz Żygadło, na
przyjęciu Michał Kubiak i Bartek Kurek, na środku Piotrek Nowakowski oraz
Łukasz Wiśniewski, na ataku Zbyszek Bartman a na libero Paweł Zatorski. Mecz był
bardzo dobry w wykonaniu naszych chłopaków. W dwóch pierwszych setach Bartek
skończył 8 z 9 ataków, punktował też w polu serwisowym. Pierwsza partia była
nasza. Wygraliśmy ją po ciężkiej batalii, na przewagi 29:27. Do równej gry Kurka dołączyli również Kubiak
i Bartman, a Łukasz rozgrywał z coraz większą pewnością. W drugim secie nasi
zwyciężyli do 21, a Piotrek miał 100% skuteczność. Niestety w trzeciej partii
zagraliśmy złą końcówkę i przegraliśmy, zdobywając jedynie 22 punkty. Wiedziałam,
że chłopaki nie mogli zapomnieć jak grać z Mistrzami Europy. Nie myliłam się. Odrodzili
się w czwartym secie zwyciężając do 19, i w całym meczu 3:1! Kibice szaleli, ja
sama nigdy nie widziałam meczu siatkówki na żywo. Nie wiedziałam, że to takie
emocje. Chłopaki teraz skaczą w kółeczku. Podają sobie ręce z rywalami. Jutro rewanż
o 18:00. Wierzę, że nie zapomną tej gry. Choć też mam nadzieję, że wyjdą też
inni. Teraz chłopaki mają czas dla mediów, potem do szatni, konferencja
prasowa, do autokaru i do hotelu.
ok. godz.
24, hotel
Podczas podróży
poprosiłam Michała, żeby ze mną porozmawiał i to jak najszybciej. Tymczasem siedzę
w pokoju, w swojej ciepłej piżamce, a jego dalej nie ma. Ktoś puka do drzwi. Podchodzę
i naciskam na klamkę. W progu stoi on. W końcu przyszedł. Usiadł na łóżku, opar
się o ścianę i wbił wzrok drugą ścianę.
- Co się
dzieje? – zaczęłam.
- A co ma być?
- Przecież
widzę. Chodzisz jak struty. Na treningu wkurzasz się o wszystko i na
wszystkich. Więc się pytam, co się dzieje?
- Oliwier jest chory.
- Nie o to tu
chodzi. Zresztą nic nie zrozumiesz.
- Mów. Może zrozumiem,
a jeżeli nie to chociaż spróbuję. Wiem tylko tyle, że nie chodzi tu o to, że
Oliwier jest chory.
- Oliwierowi
temperatura nie spada, oboje są w szpitalu, a Dagmara zagroziła mi, że jeżeli
nie będzie mnie tam przy nich to z nami koniec. Ale co ty możesz wiedzieć.
- Co ja mogę
wiedzieć. Rodzice mnie nie kochali, facet mnie zdradził z najlepszą
przyjaciółką. Co ja mogę wiedzieć o życiu!
- Naprawdę
rodzice cię nie kochali?
- Żartowałam,
tylko druga część była prawdziwa. Boże, tu nie o mnie chodzi. Po za tym ona nie
może się z tobą rozstać od tak. Musiałaby udowodnić, że ją zdradziłeś albo, że
nie ma między wami pożycia małżeńskiego. A jest, prawda?
- No … jest … Tobie
nie będę się z tego spowiadał przecież.
- Właśnie. Najpierw
jest separacja, potem rozwód. To nie takie proste. Nie mogłaby powiedzieć, że
chce się z tobą rozstać, bo tak. Bo tak, ale dlaczego? Musiałaby mieć powód,
dowód i co tam jeszcze chcesz. Ona cię kocha jestem tego pewna.
- To dlaczego
tak powiedziała?
- Ona nie jest pierwszą
kobietą sportowca, która musi zrozumieć to, że wasz zawód nie jest taki, że
idziecie do pracy na ósmą w garniturze siedzicie osiem godzin za biurkiem i o
16 wracacie do domu, gdzie przygotowany jest obiad, który jecie razem z
rodziną, potem bawisz się z dzieckiem. Jest świetnie, super. Czegoś takiego nie
ma. Wy macie inny system pracy. A ona musi to zrozumieć. W końcu jest twoją
żoną. Daj mi numer do niej. – podałam mu swój telefon, a on wstukał numer. –
Jesteś wolny. Możesz już iść.
Gdy Michał
wyszedł z mojego pokoju, od razu zadzwoniłam do Dagi. Rozmawiałyśmy dosyć
długo, wyjaśniłam jej sytuację, co i jak. Opowiedziała mi, że straciła kontrolę
nad sobą, powiedziała to w złości, a telefonu potem nie odbierała, bo się rozładował.
Ona go kocha. Nie wiedziała, jak Michał mógł pomyśleć inaczej. Była zła na
siebie za tą całą sytuację. Poprosiłam ją o to, żeby ta rozmowa została tylko
między nami. I żeby zadzwoniła do niego, bo na pewno czeka na jej telefon. Byłam
dobrej myśli. Nie bałam się o nich. Wiedziałam, że im się uda. Bałam się o
siebie. Powiedziałam dzisiaj o parę słów za dużo. A Michał to gaduła. Nawet nie
chcę myśleć, co będzie jak dowie się Krzysiek. On powie Iwonie, a ona poleci do
rodziców. Muszę trzymać język za zębami.
___________________________________________________
Witam Was. Ten rozdział miał być w sylwestra, ale jest teraz. Jak mówi polskie przysłowie - lepiej później niż wcale. Wyszedł trochę dłuższy niż planowałam.
Chciałabym podziękować tutaj pewnej osobie, która mnie poganiała i to dzięki niej jest to coś u góry. Dziękuję Domciu :D
Ogłoszenie parafialne:
Jeżeli chcecie pogadać ze mną na temat siatkówki bądź czegoś się ode mnie dowiedzieć to możecie do mnie napisać na gg --> 49719423
Zapraszam!
KOMENTUJCIE!!! TO MOTYWUJE!!!
Cieszę się, że rozdział się pojawił, jest świetny :) Już nie mogę doczekać się kolejnego :) Mogę go oczekiwać mniej więcej kiedy? :D
OdpowiedzUsuńBlog mi się podoba ;) i jestem bardzo ciekawa na co chora jest główna bohaterka (mam nadzieję, że odpowiedź mnie nie rozczaruje). Myślę, że regularne dodawanie notek wyszłoby Ci na dobre, bo ile razy można sprawdzać czy jest już notka czy też jej nie ma (tym bardziej, że wcześniej podałaś termin i go nie dotrzymałaś) mam też zastrzeżenia co do poprawności językowej. I mam dobrą radę sprawdzaj dokładnie błędy, a już szczególnie sprawdź swój nagłówek "On - próbuje odzyskać w niej wiare w lepsze jutro" nie można 'odzyskać w kimś wiary' można ewentualnie pomagać komuś w odzyskiwaniu wiary. Wcale nie piszę tego ze złośliwości, po prostu kiedy weszłam tu pierwszy raz byłam bliska wyłączeniu po tym jak przeczytałam ten nagłówek... i wcale się też nie mądrzę bo sama pisałam i wiem jak to wygląda z drugiej strony kiedy popełniasz błędy których nie widzisz i dopiero ludzi dają ci znać 'ej to, to, i to jest źle' ja sobie takie rady ceniłam mam nadzieję że Ty też. Co do mojego komentarza musiałam to napisać bo wiem jakie komentarze są ważne dla osoby piszącej. Możesz go wziąć pod uwagę, możesz go zbagatelizować albo nawet usunąć ale ja musiałam to napisać. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, życzę natchnienia ;)
Niby to jasne i oczywiste, że zawód siatkarza to nie praca biurowa, ale nikt nie może wymagać od tych wszystkich ich małżonek, narzeczonych, dziewczyn, kochanek i matek, żeby tak bez gadania zgadzały się na każdy dłuższy wyjazd, na każde kilka tygodni rozłąki i na każdą samotnie spędzoną noc przy chorym dziecku.
OdpowiedzUsuńMają na co narzekać i to jest ich święte prawo.
Pozdrawiam.
[pnowakowski]