środa, 24 grudnia 2014

06. Bo największym skarbem są najlepsi przyjaciele ...

przeprowadzę Cię przez mrok
nie pozwolę ranić łzom
i nie będziesz już się bać
przyjaciele po to są

         Dzień zaczął się jak zwykle. Wstałam, ogarnęłam się, zeszłam na śniadanie. Minęłam parę pokoi, w których nasi wspaniali gracze się kłócili. O dziwo, cisza na stołówce. Gdyby nie te kłótnie, uznałabym, że się spóźniłam. Jak co dzień poszłam i zrobiłam sobie kawę. Najlepsze co człowiekowi może się przydarzyć z rana to kawa. Jednak długo nie cieszyłam się tą ciszą jaka tu panowała. Wpadli jak do obory nie witając się z człowiekiem. Zero kultury. Na ich szczęście honor uratował Andrea. Jedyny wychowany na dżentelmena. Podszedł, przywitał się. Nie to co reszta. Niestety nie obeszło się bez ich towarzystwa przy śniadaniu.
         - Wyspałaś się? – zaczął Andrzej.
         - Tak, a co? – nie wiedziałam o co mu chodzi.
         - Krzyczałaś coś przez sen. – wtrącił Karol.
         - Nie ma o czym mówić. Koszmary senne. Każdemu się zdarzają. – machnęłam ramionami.
         Reszta śniadania minęła nam na pogawędkach. Później chłopcy wzięli torby i wszyscy ruszyliśmy na halę. Ja wzięłam ze sobą papiery i usiadłam obok Oskara. Trening minął jak zwykle. Czasem Andrea się wydarł, czasem któryś przeklął. Dzień jak co dzień. Zawodnicy oraz sztab udali się do szatni. Oprócz jednego.
         - I jak mi poszło?
         - Nie wiem. Znam się tylko na waszej psychice, Andrzejku. – położyłam swoją dłoń na jego zarośniętym policzku i uśmiechnęłam się szeroko.
         Jednak szybko wróciłam do normalności. Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z hali czując jego wzrok na swoim ciele. Znowu. Idąc korytarzem do swojego pokoju usłyszałam dźwięk przychodzącego SMSa.
Masz czas? <3 :*
         Kompletnie zapomniałam o swojej najlepszej przyjaciółce.
Dwie godziny po obiedzie ;)
         Na odpowiedź długo nie czekałam.
To wyjdź przed ośrodek. O której masz obiad?
         Obiad miał być za godziny, więc umówiłyśmy się, że jak skończę to wyjdę. Weszłam do pokoju, papiery rzuciłam na stolik, a sama się położyłam na łóżku. Leżałam i rozmyślałam ślepo patrząc w biały sufit. Ciekawa byłam dlaczego Kaśce tak zależało na spotkaniu ze mną. Co się mogło wydarzyć? Filip z nią zerwał? Raczej nie, gdyby tak było to już dawno ryczałaby mi do słuchawki. I znowu koniec ciszy. W tej pracy chyba nigdy nie będzie ciszy. Niechętnie podniosłam się z łóżka i podeszłam, aby otworzyć te drzwi. W drzwiach ujrzałam Andrzeja.
         - Nudy czy porada psychologiczna?
         - Porada. – wszedł do pokoju i usiadł na łóżku.
         - Zamieniam się w słuch.
         - Mój kumpel ma problem i …
         - Twój kumpel? – uniosłam jedną brew.
         - Ta, najlepszy. W każdym razie. Bo on się … zakochał. To znaczy zauroczył, ale on mówi, że się zakochał. Chodzi o to, że ona mu się podoba, a jest dla niego oschła. Natomiast problem rodzi się w tym, że ciągle o niej myśli, a nie powinien, bo może stracić pracę.
         - Ładna?
         - Nie wiem. – kącik jego ust uniósł się w górę.
         - Czyli ładna. Dam ci taką radę. Porozmawiaj z nią. Naprawdę. Bierz telefon i dzwoń. Nic nie stracisz, a zyskać możesz bardzo wiele.
         - Chyba masz rację.
         - Na pewno mam, ale zrobisz to po obiedzie. Chodź, bo się spóźnimy.
         Po obiedzie wyszłam przed ośrodek. Moje wspaniałe, rozwydrzone przedszkole porozchodziło się do pokoi. Miałam teraz czas na rozmowę z moją najlepszą przyjaciółką.
         - Zuza! – biegła w moją stronę i rzuciła się na mnie jakbyśmy pół życia się nie widziałyśmy.
         - Cześć kochana. Coś się stało, że tak ci zależało na tym spotkaniu?
         -Nie mów, że zapomniałaś. Muszę wysłać materiał go gazety, a drugiej takiej modelki nie znajdę.
         Na śmierć zapomniałam o comiesięcznym wydaniu gazety. Zawsze pokazywałam co modne w danym miesiącu, oczywiście za darmo. Doszłyśmy do samochodu, a tam czekał na nas Filip.
         - Cześć Ruda. Tu masz ciuchy. Wskakuj i się przebieraj.
         - Też cię kocham Filip.
         Lubiłam ten ich mały kolorowy busik. Nie był wielkich rozmiarów, a było w nim naprawdę dużo miejsca. Przebrałam się w to co dostałam i poszliśmy do lasu. Pozowałam tam ponad półtorej godziny. Czułam się jak kukiełka. Filip mówił: praw ręka za głowę, oprzyj się o drzewo i podnieś nogę. Tak spędziłam czas w towarzystwie najlepszych przyjaciół. Niestety nie mogłam dłużej zostać, więc przebrałam się w stare ciuchy, a te, zresztą jak każde, dostałam w prezencie. Pożegnałam się i wróciłam na górę. Znowu złapałam papiery, telefon i ruszyłam na siłownię. Wchodząc zobaczyłam Andrzeja i uśmiechnęłam się. Ciekawe czy z nią rozmawiał. Na ławce pod ścianą siedział Andrea i coś pisał.
         - Przepraszam za spóźnienie, ale byłam na takim dłuższym spacerze, nie spojrzałam na zegarek i …
         - Nie ma o czym mówić. Tobie mogę wybaczyć.
         - Dziękuję. – uśmiechnęłam się do niego.
         -To ja dziękuję, że mogę rozmawiać z tobą po włosku. – wstał i poszedł w stronę chłopaków.
         Dzisiaj czwartek. Muszę przeprowadzić z nimi jakąś rozmowę. Długo nie myślałam. Kultura. Trzeba im przypomnieć pewne zasady. Po treningu chłopcy rozeszli się do pokoi, aby za chwilę zejść na kolację. Po posiłku zebraliśmy się w moim pokoju, ponieważ konferencyjna była zajęta.
         - Hej, cisza! Zaczynamy. Chciałabym dzisiaj poruszyć temat kultury i tego co wypada a czego nie. Kultura osobista to cecha, którą nabywamy w wyniku ciągłej pracy nad sobą. Zapewne wiecie, że istnieje coś takiego jak savoir-vivre …
         Zaczęłam im opowiadać o tym jak zachowywać się wśród ludzi. Wiem, że taki temat przerabia się w przedszkolu, ale ich chyba wtedy nie było. Czasami miałam wrażenie, że pracuję w przedszkolu. Naprawdę. A przecież jakbym chciała pracować z dziećmi to nie zatrudniłabym się jako psycholog siatkarzy. Co na to ich żony, narzeczone, dziewczyny? Nie przeszkadza im to? Gdy skończyłam swój monolog nie obyło się bez pytań.
         - Tak w ogóle, to dlaczego taki temat? – zapytał się Łukasz.
         - Dlatego, że zachowujecie się jak bydło. Wchodzicie na stołówkę to się drzecie wniebogłosy. Ja myślę, że panie kucharki mają dobry słuch. Po drugie przychodzicie do mnie do pokoju i czujecie się jak u siebie. I na koniec chyba muszę poprosić Giovanniego, żeby robił lżejsze treningi na siłowni, bo jak walicie w drzwi to ja się boję, że kiedyś wypadną.
         Wszyscy zdziwieni patrzyli się na mnie. Ja powiedziałam tylko prawdę. I ta ukochana cisza. Nie sądziłam, że jeszcze ją tu spotkam. Widziałam, że nie bardzo wiedzieli co się dzieje, więc im powiedziałam. Gdy wszyscy zaczynali już wychodzić, poprosiłam Andrzeja, żeby został na minutkę.
         - Rozmawiałeś z nią? – zaczęłam, gdy zostaliśmy sami.
         - Jeszcze nie. Teraz miałem zadzwonić.
         - Okej. Nie chcę się wtrącać, ale czekam na wyniki tej rozmowy.
         - Dobrze. – uśmiechnął się niechętnie.
         - No chodź tu. Przytulas na odwagę.
         Miał ładny zapach perfum. I był taki cieplutki, a ja taka zimna. Mimo, że tak krótko go znałam to mogłam powiedzieć, że jest idealny. Wiadomo, jak każdy, miał kilka wad, ale i tak był ideałem. Ta dziewczyna wiele straci, jeśli go odrzuci.
_______________________________________________________________
Witam Was po długiej przerwie. Wiem, że akcja toczy się zbyt szybko, ale nic na to nie poradzę. Taka już jestem. DZIĘKUJĘ TYM CO TO CZYTAJĄ. LICZĘ NA KOMENTARZE!!!
Jak myślicie, co się wydarzy w następnym rozdziale?
Buziaki :*

PS. Wesołych Świąt.

poniedziałek, 24 listopada 2014

INFORMACJA!!!

Zawieszam bloga, z powodu chwilowego braku weny oraz zbyt małej ilości wolnego czasu. W szkole mam sajgon i przepraszam Was, że tak długo się nie odzywałam. Powrócę do Was na święta. Obiecuję.

piątek, 1 sierpnia 2014

05. Uśmiech na twarzy nie zawsze oznacza być szczęśliwym ...


Nie masz prawa mi mówić
Kiedy i gdzie mam pójść, nie masz prawa mi tego mówić
Zachowujesz się tak, jakbym była twoją własnością
Taaa, kochanie nic a nic o mnie nie wiesz






Obudziło mnie pukanie do drzwi. Choć brzmiało to bardziej jak walenie. Tak. Walenie. Walenie do drzwi mojego pokoju. Nikt mi się nie da wyspać. Wywlekłam się z łóżka i skierowałam się do drzwi, przy okazji obijając się o wszystko co stało mi na drodze. A osoba po drugiej stronie nie ustępowała.

- W końcu. Ile może zajmować droga z łóżka do drzwi? – powiedział Andrzej wchodząc do mojego pokoju.
- Jasne. Rozgość się. Co cię sprowadza do mojego pokoju w środku nocy? – odpowiedziałam kładąc się na łóżko.
- Jakiej nocy?! Jest za 15 ósma. Tak więc proszę, tu masz bluzkę, tu spodnie i szybciutko do łazienki, bo musisz być zaraz na dole.
Wzięłam od niego ciuchy i poszłam do łazienki. Rozebrałam się i poszłam pod prysznic. Stałam tak i czułam jak strużki wody spływają po moim nagim ciele. Wyszłam spod prysznica i dokładnie wytarłam swoje ciało białym ręcznikiem, po czym zorientowałam się, że moje pudełko z kosmetykami jest w walizce. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Czułam na sobie jego wzrok.
- Nie gap się tak.
- Nie sądziłem, że tak szybko cię zobaczę w samym ręczniku.
- Wiem o czym myślisz. A to nie tak prędko. – uśmiechnęłam się do niego.
         Weszłam do  łazienki, posmarowałam się balsamem i, czekając aż się wchłonie, zrobiłam makijaż. Potem ubrałam „służbowe” ubranie i zaczęłam rozczesywać swoje włosy. Wzięłam swoją piżamę i rzuciłam do walizki. Zakładając zegarek na rękę, on wziął klucz od pokoju i mój telefon, po czym pociągnął mnie za rękę i wyprowadził z pomieszczenia. Zamknął drzwi i oddał mi moje rzeczy, i znów gwałtownie mnie pociągnął. Biegłam za nim jak na złamanie karku. Zwolnił dopiero przed stołówką. Wszyscy stali przy drzwiach jakby to jakieś zebranie było.
         - Przegrałeś Krzysiek. – dopiero wtedy ogarnęłam, że każdy patrzy w zegarek jak zaczarowany. – Stary brawo. Trzy sekundy przed czasem. – lepnął Andrzeja Karol.
         - Ktoś mi wytłumaczy o co tu chodzi? – powiedziałam groźnym tonem i prześwietliłam każdego wzrokiem. Oczywiście wszyscy się rozeszli jak na zawołanie. Złapałam za koszulki Andrzeja i Krzyśka, ale jakbym miała więcej rąk to bym ich wszystkich zatrzymała. – O co tu chodzi? Milczenie pójdzie na waszą niekorzyść.
         - Ja nie chcę podpaść, więc wytłumaczę. – odezwał się Karol. – Ty się nie zjawiałaś na śniadaniu i się zaczęliśmy martwić. Krzysiek powiedział, że za nim ty zejdziesz na śniadanie to będzie już pora obiadowa i Andrzej wtedy powiedział, że wystarczy mu 15 minut. Podjęli zakład, a ja byłem odpowiedzialny za liczenie czasu. – powiedział po czym się ulotnił.
         - Czy to prawda? – potrząsnęłam nimi.
         - Tak … - powiedział Andrzej.
         - Masz szczęście, że obiecałam coś Iwonie. – powiedziałam do Krzyśka i puściłam ich. – Ona i tak się dowie, co zrobiłeś.
         - Na żartach się nie znasz? – odpowiedział mi Krzysiek.
         Przecież on nic nie wie, bo prosiłam Iwonę o dyskrecję. Nie chciałam tego, bo wiedziałam, że wszystkim wygada. Dopóki nic nie widać, da się ten szczegół pominąć. Żyję jak każdy. Wystarczy tylko, żebym brała leki, a będzie dobrze. Nikt się nie zorientuje.
~*~
         Po śniadaniu wybraliśmy się na siłownię, gdzie chłopaki ćwiczyli. Na początku myślałam, że to będzie normalny dzień. Dzień jak co dzień. Jednak najwyraźniej ktoś chciał mi go popsuć. Zadzwonił mój telefon. Wyszłam z siłowni, by go odebrać. Jak zobaczyłam na wyświetlaczu kto dzwoni to uśmiech zszedł mi z twarzy. Odebrałam telefon, by mu raz na zawsze wyjaśnić, że nie chcę go znać.
         - Odczep się ode mnie człowieku! Jesteś dupkiem! Nie chcę cię znać! – krzyczałam do słuchawki.
         - Jeszcze będziesz moja. – rozłączył się.
         Skończyło się namawianie, żebym do niego wróciła. On mi teraz grozi. Zaczynałam się go pomału bać. Bo co jak mi coś zrobi? On jest zdolny do wszystkiego. Usiadłam na murku przed siłownią, a łzy napłynęły mi do oczu. Nie wiedziałam jak długo tak siedziałam, ale poczułam czyjąś rękę na ramieniu. To był Krzysiek. Gdy tylko zobaczył moje łzy, od razu mnie przytulił i szepnął do ucha: „Tutaj jesteś bezpieczna”. Nie wiedziałam jak długo tak siedziałam za nim mnie znalazł, ale chyba długo, gdyż chłopaki już skończyli zajęcia na siłowni. Wyrwałam się z jego objęć, otarłam łzy i powiedziałam, że wszystko jest w porządku.
~*~
         Reszta dnia minęła normalnie. Wieczorem siedziałam na łóżku obmyślając plan na nasze jutrzejsze spotkanie. Wtedy znów zadzwonił telefon. I wtedy znowu zamarłam na moment. Wzięłam telefon do ręki i odetchnęłam z ulgą. To była Iwona. Dzwoniła, żeby spytać się jak mi idzie i czy wszystko w porządku. Opowiedziałam jej o numerze jaki wywinął mi jej wspaniały mąż. Nie zdziwiło jej to, tylko westchnęła. Trochę ze sobą porozmawiałyśmy, a na koniec upewniła się, że biorę leki. Rozłączyłyśmy się, a ja dalej rozmyślałam nad jutrzejszym tematem.
         Po kilku minutach rozległo się walenie do moich drzwi. Może będzie lepiej jak je otworzę na oścież? Otworzyłam drzwi i w progu ujrzałam Krzyśka. Wpadł do mojego pokoju nawet nie pytając się czy może. Chyba będę musiała ich nauczyć kultury.
         - Siadaj. – usiadł na łóżku opierając się plecami o ścianę, a ja usiadłam po turecku przodem do niego. – Co się stało?
         - Chciałem cię przeprosić. Teraz już wiem, że nie powinienem tego robić. Iwona mi wszystko powiedziała.
         - Co ci powiedziała?
         - Że ty masz z natury długie spanie i ciężko cię obudzić. I nie powinienem z tego żartować. – tutaj nastało milczenie, lecz długo nie trwało. – Wiesz co? – podniosłam głowę, bo byłam ciekawa o co chodzi. – Lucię cię. – uśmiechnęłam się, a on podniósł lewą rękę. Nie wiem co mnie tknęło, ale się do niego przytuliłam jak mała dziewczynka.
         - Ja też cię lubię. – odpowiedziałam mu.
         - Nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić.
         Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy. To znaczy w większości to Krzysiek mówił. No, dobra, Krzysiek mówił, a ja słuchałam. Mówił dotąd, aż go wygoniłam, bo byłam zmęczona. Odbyłam toaletę wieczorną, wzięłam leki i położyłam się spać. 
_________________________________________________________
Leci do Was piąteczka. Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta. 
CZEKAM NA WASZE KOMENTARZE!!!
Buziaki ;*

środa, 2 lipca 2014

04. Bo pierwsze wrażenie można zrobić tylko jedno ...

Szczęście jest tak bardzo blisko
Jeśli tego chcesz
Marzeniami zbuduj przyszłość
Swój własny los





Tydzień później …
         Obudziłam się dość wcześnie, ponieważ musiałam skończyć się pakować. Zawsze miałam z tym problem. Rodzice kupowali mniejsze walizki, a ja wraz połowy nie umiałam zapełnić. Konsultowałam się z Krzyśkiem, co mi będzie potrzebne. Dużo to on mi nie pomógł, ale każde słowo się liczy. Z ubrań spakowałam swoje ulubione dresy, dżinsy, bluzki, bluzy, ale żeby nie było spakowałam również strój wieczorowy i, co mi się rzadko zdarza, szpilki 8-centymetrowe. Jak na mnie to i tak było za dużo. No, ale cóż… Wśród wysokich facetów trzeba by trochę podrosnąć. Oni mają około 2 metrów, a ja raptem niecałe 175 centymetrów. Dziś założyłam czarne rajstopy z szortami i bluzkę. Z butów wybrałam moje ulubione martensy. W tym samym czasie do mojego pokoju wpadł, jak zwykle bez pukania, Krzysiek.
         - A ty co? Na wybieg? – zaczął się śmiać.
         - Coś ci nie pasuje? A po za tym, mamusia nie nauczyła, że się puka zanim się wejdzie? – zgasiłam go.
         - Czy wy nie możecie wytrzymać jednego dnia bez kłótni? – wtrąciła się Iwona.
         - Ależ my się nie kłócimy, tylko…
         - … tylko wymieniamy swoje poglądy. – uśmiechnęłam się.
         Zeszliśmy wszyscy na śniadanie. Dzieciaki już siedziały i jadły. Iwona wszystko przygotowała. Powiedziała, że gdybyśmy sami sobie musieli przygotować jedzenie to byśmy się nie wyrobili z czasem. Trochę racji miała, choć i tak nie miałam ochoty nic jeść. Wypiłam tylko kawę, a Iwona odprowadziła Sebastiana i Dominikę do znajomej, żeby nas odwieźć do Spały. W czasie gdy jej nie było, Krzysiek zniósł nasze bagaże, a potem wpakował je do bagażnika. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę ośrodka. Przez dłuższy czas nie odzywaliśmy się do siebie. Iwona włączyła radio, żeby umilić nam czas, Krzysiek bawił się swoim telefonem, a ja sprawdzałam czy mam wszystkie materiały. I tak minął nam ten czas.
         W końcu dotarliśmy na parking ośrodka. Wysiadłam z samochodu, otworzyłam bagażnik i wyjęłam swoją walizkę. Nie czekając na Krzyśka, pożegnałam się z siostrą i ruszyłam w stronę głównego wejścia. On wydzierał się za mną, żebym poczekała, ale ja nie miałam zamiaru. Weszłam do głównego hall’u i skierowałam się w stronę recepcji. Po drodze minęłam się z dwoma mężczyznami. Wzięłam klucz od swojego pokoju i szłam w jego stronę.
         - Może ja pomogę? – spytał się jeden. – Ta walizka musi być ciężka.
         - Na szczęście nie jest. – uśmiechnęłam się do niego.
         Teraz go poznałam, albo mi się tak wydaje. To był chyba Andrzej. Pewna nie jestem. Doszłam na drugie piętro, otworzyłam drzwi do swojego pokoju i weszłam. Odczyniłam swój rytuał, czyli walizkę postawiłam na środku pokoju, a ja położyłam się na łóżku. Wtedy usłyszałam pukanie do drzwi. Idąc do drzwi potknęłam się o swój bagaż, którego nie zauważyłam i, skacząc na jednej nodze, doszłam do drzwi. W progu stał Andrea, a w rękach trzymał karton.
         - Tutaj masz ciuchy z logami sponsorów. Oczywiście masz krój damski. – uśmiechnęłam się i odebrałam karton z rąk Anastasiego. – Jeszcze bym zapomniał. Tutaj masz kartkę z przydzielonymi pokojami. To by było na tyle. – kierując się do wyjścia, odwrócił się i dodał: - Zejdź za 2 minuty do konferencyjnej.
         Zamknęłam za nim drzwi i spojrzałam na karton. Ktoś bardzo ładnie na górze napisał moje imię. Skoro miałam wolne miejsce w walizce to przełożyłam ciuchy z pudła do walizki. Wyjęłam jeszcze ręcznik i poszłam przemyć twarz, potem poprawiłam swój makijaż. Zakładając zegarek, który dostałam od cioci na urodziny, stwierdziłam, że powinnam być na dole. Szybko chwyciłam swojego iPhone’a w pięknym etui oraz kluczyki od pokoju i wybiegłam na korytarz, zamykając za sobą drzwi. Zbiegłam do recepcji, aby dowiedzieć się, gdzie jest sala konferencyjna. Wpadłam do niej, jakby się paliło. Po jakiejś sekundzie zorientowałam się, że wszyscy się na mnie patrzą. Poprawiłam fryzurę, schowałam telefon i kluczyki do kieszeni spodni.
         - To jest Zuza. Od dzisiaj będzie w naszym sztabie jako psycholog. – powiedział Andrea patrząc na mnie.
         - Hej. Mówcie mi Zuza, Zuzia, Zuzka, jak sobie chcecie. – uśmiechnęłam się szeroko. – Chciałabym jeszcze dodać, że po tym spotkaniu, na drzwiach do mojego pokoju, pojawi się lista z waszymi nazwiskami w kolejności alfabetycznej. Według tej listy będzie przychodzić do mnie, ponieważ muszę zrobić profile psychologiczne. Dziękuję za uwagę.
         Andrea mówił dalej o planach na ten sezon, a ja stałam podparta o ścianę. Wszyscy słuchali jak zaklęci. Po paru minutach wszyscy porozchodzili się do swoich pokoi. Na końcu wychodził Krzysiek. Szepnął mi do ucha: „Będzie dobrze”. Wcale się nie bałam. No może troszkę, bo przecież pierwsze wrażenie można zrobić tylko jedno. Weszłam do swojego pokoju i od razu zabrałam się za robienie listy. Wzywałam ich po kolei, rozmawialiśmy. Przy okazji wzięłam od każdego numer telefonu. Może zadziwię, ale najtrudniej było mi rozmawiać z Krzyśkiem. Ciągle zmieniał temat. Chwilami miałam ochotę mu coś powiedzieć, ale obiecałam Iwonie, że nie będę się z nim kłócić.
         Zmęczona tym wszystkim poszłam wziąć prysznic. Kiedy tak owinięta ręcznikiem stałam w łazience, słyszałam rozmowę moich sąsiadów, czyli Andrzeja i Karola.
         - Kobieta w naszym sztabie. Stary do czego to doszło? – powiedział pierwszy
         - Nie przesadzaj. Nie jest taka zła.
         - Mówisz tak, bo pewnie ci się spodobała. – zaczęłam się bardziej temu przysłuchiwać.
         - Co ci mam powiedzieć. Ładna jest, ale pewnie zajęta.
         - Jak dobrze, że ja mam swoją Olę.

         Nie mogłam rozróżnić głosów, więc nie wiedziałam który co mówił. Wiedziałam tylko jedno. Muszę być ostrożniejsza. Nie jestem jeszcze gotowa na miłosne gierki, a po za tym nie chcę nikomu robić nadziei. Przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka. Podpięłam słuchawki do telefonu, włożyłam je do uszu i puściłam muzykę. Tego wieczoru Morfeusz bardzo szybko zabrał mnie do swojej krainy.
__________________________________________________
Witam Was, moje kochane po długiej przerwie. Przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale zawsze mi wypadało coś ważniejszego. Rozdział jak dla mnie nudny, ale mam nadzieję, że nie najgorszy. CZEKAM NA WASZE OPINIE W KOMENTARZACH!!!
Pozdrawiam ;)

sobota, 26 kwietnia 2014

03. Bo marzenia się spełniają, tylko trzeba w nie wierzyć i małymi kroczkami do nich dążyć, stawiając sobie konkretne cele ...

Nie pozwól by ktoś kontrolę nad Tobą miał
Spełniaj marzenia i próbuj sięgnąć gwiazd
Nie raz usłyszysz od ludzi co najlepiej, z kim, jak i gdzie
Dopóki wierzysz w siebie nic nie liczy się





Obudziłam się koło siódmej. Dzisiaj mój wielki dzień. Zeszłam na dół i natknęłam się na moją siostrę, która nie wiedziała w co ma ręce włożyć. To się nazywa być matką polką. Zachęcać dzieci, aby zjadły śniadanie, pić kawę i przyszykowywać śniadanie dla Krzysia. Bidulek. Bozia mu rączek nie dała? Przywitałam się z dzieciakami i moją siostrą.
- A ty się nie śpieszysz do Wawy? – spytała się mnie Iwonka.
- Jak się człowiek śpieszy to się diabeł cieszy, kochana. – uśmiechnęłam się.
- Miło jest cię widzieć uśmiechniętą. Jak będziesz matką to pogadamy. – powiedziała do mnie widząc mój wzrok, ale od razu posmutniała. – Chodźcie, bo się spóźnimy. – to było akurat do dzieci. – Cześć kotku. – jest i Krzysiek. – Śniadanie masz na stole, a kawa w ekspresie. Kocham Cię. Pa.
Nie odezwałam się do niego ani jednym słowem. Nie miałam nawet takiego zamiaru. Niestety, nie dał mi się nacieszyć tą przyjemną ciszą. W tym domu wszystko działo się tak szybko.
- To dziś jedziesz do stolicy? – zapytał.
- Skąd wiesz? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Iwona mi powiedziała.
- To jak cię Iwonka poinformowała to już chyba wszystko wiesz, nie?
- Zakopmy ten topór wojenny. Proszę cię. Jesteś moją szwagierką. Zacznijmy od nowa, bo to nasze pierwsze poznanie nie było zbyt miłe. Krzysiek jestem. – wyciągnął w moim kierunku dłoń.
- Zuza. – podałam mu dłoń.
- Mogę mieć do ciebie jedno pytanie?
- O co chodzi?
- Dlaczego masz rude włosy?
- Wszyscy się o to pytają. – uśmiechnęłam się. – Mówią, że wcale nie jestem podobna do Iwony, bo przecież ona jest brunetką. Ja odziedziczyłam kolor włosów po ojcu, a ona po matce.
Potem rozmawialiśmy przez pewien czas, po czym stwierdziłam, że muszę ruszyć do Warszawy. Wzięłam kluczyki, teczkę i torebkę i wpakowałam się do samochodu. Po kilku godzinach byłam pod budynkiem PZPS. Weszłam do środka. Przywitałam się z sekretarką i powiedziałam, że ja do prezesa w związku ze spotkaniem o pracę. Kobieta połączyła się z prezesem i oznajmiła, że już jestem. Pan Mirosław nakazał, abym weszła do gabinetu. Serce biło mi jak oszalałe. W gabinecie oprócz prezesa był również trener Andrea Anastasi.
- Dzień dobry. Nazywam się Zuzanna Naborczyk i ja w związku z tą pracą.
- Witam. Ma pani to CV o które wczoraj prosiłem?
- Tak proszę. – podałam mu teczkę z moim CV.
Pan prezes powiedział abym usiadłam na fotelu. Poprosił również trenera o to aby zerknął na moje CV. Chwilę ze sobą rozmawiali, ale nie mogłam wyłapać o co chodziło. W końcu zaczął pan prezes.
- Jako, że jest pani jedyną osobą, która się zgodziła na spotkanie, możemy wziąć panią na okres próbny. Będzie on trwał przez całe zgrupowanie w Spale przed towarzyskimi meczami z Serbią. Musi pani tylko podpisać ten dokument. – podał mi kartkę i długopis. Po zapoznaniu się z nią, podpisałam. – teraz przekazuję panią w ręce pana Anastasiego.
Wyszłam z „moim szefem”, aby omówić wszystkie bieżące sprawy. Jak to brzmi. Mój szef. Do niedawna oglądałam go w telewizji, a teraz będę z nim pracować. Marzenia się jednak spełniają.
- Więc … Zgrupowanie rozpoczynamy 22 kwietnia, czyli za tydzień. Trwać będzie około miesiąca, po czym udamy się do Milicza i Twardogóry, gdzie rozegramy mecze towarzyskie z Serbią.
- Dobrze. Za tydzień w Spale. Rozumiem trenerze.
- Andrea. W drużynie jesteśmy jak rodzina. – wyciągnął do mnie rękę.
- Zuza. – uśmiechnęłam się i również podałam mu dłoń, a on ją delikatnie ucałował, jak prawdziwy dżentelmen.
- Tu masz listę zawodników, którzy będą w ośrodku. Zapoznaj się z nią, a na dole masz mój numer. – powiedział. – A teraz przepraszam, ale muszę uciekać.
- Do widzenia. – powiedziałam.
- Do zobaczenia. – odrzekł.
Wsiadłam do samochodu i włączyłam swój telefon, który wyłączyłam przed spotkaniem. Kiedyś go zabiję. Obiecuję. 10 nieodebranych połączeń od Stefana i 3 wiadomości. Czy on się nigdy ode mnie nie odczepi? On chyba chce mnie rozbroić psychicznie, ale ja się nie dam. Co to, to nie. Odpaliłam auto i ruszyłam w kierunku Rzeszowa. Puściłam radio, żeby umilić sobie tę jazdę. Po kilkugodzinnej jeździe dojechałam do domu. Jeszcze zerknęłam na kartkę z nazwiskami zawodników powołanymi na zgrupowanie. Na papierze widniał napis: „Libero: Krzysztof Ignaczak (Asseco Resovia Rzeszów) i Paweł Zatorski (PGE Skra Bełchatów)”. Miłej pracy z psychologiem, Krzysiu. Wysiadłam z mojego srebrnego BMW i ruszyłam w stronę domu. Gdy weszłam zobaczyłam szczęśliwą rodzinkę, która w końcu znalazła czas dla siebie. Ród Ignaczaków siedział na kanapie przed telewizorem i oglądał jakąś komedię. Jak zamknęłam drzwi, wszyscy zwrócili swój wzrok na mnie. Iwona wstała i podeszła do mnie.
- I jak? – spytała się mnie.
- Mam do ciebie pytanie. – powiedziałam ze smutnym głosem.
- O co chodzi? – spytała zatroskana siostra.
- Zawieziesz mnie za tydzień do Spały? – nagle uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy zobaczyłam zdziwioną minę Krzyśka. Iwona nic nie odpowiedziała tylko się zaśmiała.
- Co to ma znaczyć? – widać Krzysiek miał więcej do powiedzenia.
- Zostałam waszym psychologiem. – i zrobiłam taneczny obrót wokół własnej osi.
- Szwagierka będzie robić mój profil psychologiczny. – powiedziawszy to ciężko wzdychnął.
- Na razie Krzysiu, to tylko okres próbny.
- Ile on trwa?
- Przez całe zgrupowanie w Spale. – wyszczerzyłam swoje zęby.
- Ty się kochana tak nie śmiej, bo w Spale jak dopadnie cię zgraja przystojnych, tak przynajmniej mówią, i wolnych facetów to nie będzie tak miło.
- Idę spać, a tobie polecam zimny prysznic na otrzęsienie się. – pokazałam mu język i poszłam do swojego pokoju.

Przebrałam się w piżamę i włączyłam laptopa. Posprawdzałam różne wiadomości na temat zawodników, z którymi miałam zacząć współpracę. Musiałam przypomnieć sobie jak to było z tymi profilami psychologicznymi. Byłam zmęczona już wszystkim i w końcu położyłam się spać.
_______________________________________
Przepraszam za to coś u góry. Miałam go jeszcze w zapasie, a pisałam to dawno. Teraz mam już cały plan ułożony więc pójdzie z górki. No i mam nadzieję, że ktoś tu czekał na nowość?
Gdyby nie pewna osoba, która się mnie ostatnio spytała, kiedy będzie nowość, za pewne by tego nie było. Tak więc dziękuję, Nadziejo.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!

piątek, 21 marca 2014

02. Bo każdy wie, jak boli upadek, ile łez kosztuje miłość, jak dobija samotność i ilu sił potrzeba by żyć ...


Życie jest małą ściemniarą, 
wróblicą, wygą, cwaniarą.
Plącze nam nogi i mówi idź!
Nie wierz, nie ufaj mi!






Rano obudziłam się o godzinie szóstej. Włożyłam krótkie spodenki i szary T-shirt z napisem „GIVE ME”. Wzięłam MP3, włożyłam słuchawki do uszu i poszłam biegać. Bardzo lubiłam biegać, zwłaszcza długie dystanse. Wróciłam do domu koło siódmej. Poszłam wziąć szybki prysznic, przebrać się w czyste ciuchy i zrobić lekki makijaż. Zeszłam na dół, by zrobić sobie kawę i kanapki. Gdy tylko zeszłam przywitała mnie Iwona, która powiedziała, żebym zajęła się dziś jej dziećmi, bo Krzysiek ma trening, a ona jest też w pracy dziś potrzebna. Musiałam się zgodzić, innego wyjścia nie miałam. Gdy wyszła, poszłam do kuchni coś zjeść. Robiąc sobie kanapki do kuchni wkroczył Krzysiek. Nie byłam zbytnio rozmowna, tylko się uśmiechnęłam. O dziwo on też. Chciałam zakopać ten topór wojenny i kanapki, co miały do mnie należeć, postawiłam mu pod nos.

- Co to? – spytał się patrząc na mnie takim wzrokiem, jakbym kogoś zabiła i nie chciała się przyznać.
- Kanapki, a nie widać? – odpowiedziałam mu najmilej jak mogłam.
- I ty mi dajesz te kanapki ot tak, bez powodu?
- Chciałam być miła.
- Co tam włożyłaś? Trutkę na szczury?
- Chciałam sprawić ci przyjemność. – rzuciłam wychodząc z kuchni ze swoimi kanapkami. – Aha, i jeszcze jedno, Iwona poszła do pracy jakby co. Bon apetite. – powiedziałam siląc się na uśmiech.
Poszłam obudzić dzieciaki. Ja chyba miałam jakiś dar, bo szybko wstali, a ja poszłam do kuchni robić kanapki. Jak dobrze, że była nutella. Talerz z kanapkami i dwa kubki z kakao postawiłam na stole w salonie. Sebastian jadł tak, że „aż mu się uszy trzęsły”, natomiast Dominika nie bardzo miała ochotę na śniadanie. Po chwili usłyszałam jak po schodach zbiega Krzysiek.
- Idę na trening. Wrócę niedługo. – mówiąc to pocałował Dominikę, a z Sebastianem przybił żółwika.
- Jasne. Ja też będę tęsknić. – rzuciłam mu gdy kierował się do drzwi.
Nic nie odpowiedział. Spojrzał się na mnie takim wzrokiem, że gdyby wzrok zabijał to bym już nie żyła. W zamian za to pokazałam mu język. Z tego co było mi wiadomo daleko do klubu nie miał. Gdy dzieciaki były gotowe do wyjścia, złapałam za kluczyki do samochodu i torebkę. Wszyscy razem skierowaliśmy się do samochodu. Odwiozłam Sebastiana do szkoły, a Dominikę do przedszkola. Wróciłam do domu i weszłam do swojego pokoju. Odpaliłam laptopa i spisałam numer do Polskiego Związku Piłki Siatkowej, a potem zeszłam na dół. Poszłam do ogrodu i wystukałam numer na swoim telefonie. Słysząc sygnały, coś zżerało mnie od środka. To nie mógł być stres. Nigdy się niczym nie stresowałam, nawet maturą.
- Dzień dobry, Polski Związek Piłki Siatkowej. W czym mogę pomóc? – spytała się sekretarka.
- Dzień dobry. Chciałabym rozmawiać z prezesem.
- Już łączę.
- Dzień dobry. Z tej strony prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej, Mirosław Przedpełski. W czym mogę pomóc? – usłyszałam po chwili.
- Witam. Ja nazywam się Zuzanna Naborczyk i jestem magistrem psychologii sportowej. W internecie przeczytałam, że reprezentacja mężczyzn w siatkówce halowej potrzebuje psychologa. Czy dalej jest to aktualne?
- Oczywiście. Tylko, że musiałaby pani przywieźć do Warszawy swoje CV.
- Dobrze. Jutro się zjawię z moim CV.
Mężczyzna wskazał adres i pożegnałam się z nim. Krzysiek chciał żebym znalazła pracę, to znalazłam. Zaraz po tym wróciłam do domu i zabrałam się za robienie obiadu. Spokojnie mogłam się oddać w szykowanie obiadu, bo Iwona obiecała, że odbierze dzieciaki ze szkoły i przedszkola. Chociaż to. Na obiad zrobiłam naleśniki. Gdy już kierowałam się do swojego pokoju po laptopa do domu wkroczył Krzysiek. Widać, że był zmęczony. Powiedziałam mu, że zawiozłam dzieciaki do szkoły i przedszkola oraz, że zrobiłam obiad. Powiedział tylko, że już dzisiaj nigdzie nie wychodzi. Po skończeniu tej krótkiej konwersacji, poszłam do siebie. Usiadłam do laptopa i zaczęłam pisać CV. Wpisałam swoje dane osobowe i oraz skąd to napisałam. Wymieniłam swoje dane personalne, ukończone szkoły, umiejętności i zainteresowania. Podłączyłam drukarkę do laptopa i wydrukowałam. Oczywiście tym faktem zaciekawiony był Krzysiek.
- Co ty tam tak drukujesz?
- Swoje CV.
- Po co?
- Po to, że pracę znalazłam. Bym zapomniała. Jutro dzieciakami zająć się nie będę mogła, bo jadę zawieźć to. – mówiąc pokazałam mu kartkę z CV.
- No dobra, dobra. A co to za praca? – spytał się, a w jego głosie można było wyczuć jeszcze większą ciekawość.
- Nie powiem ci, gdyż nie chcę zapeszać. Jeżeli ją dostanę, to dowiesz się o tym pierwszy. Obiecuję ci. – puściłam mu oczko, śmiejąc się.
I pozostawiłam go samego w progu drzwi od pokoju, gdzie znajdowała się drukarka. Widać było, że bardzo nie wiedział co się dzieje. Poszłam do swojego pokoju, gdzie położyłam się na łóżku, myśląc, że mogę być z siebie dumna. Mój świetny humor zepsuł jeden SMS. To był Stefan! Czego on teraz chciał? Najpierw mnie zdradza, a teraz co? Zdecydowałam się przeczytać.
„Zapewne i tak nie przeczytasz tego SMS-a, ale jeżeli tak to piszę ci po raz chyba trzysetny, że bardzo cię przepraszam. Proszę cię wybacz mi! Nie chciałem tego. Ja cię dalej kocham i chcę żebyś do mnie wróciła!
Twój Stefan”
Jaką on miał czelność do mnie pisać. W sumie fakt. Nie czytałam SMS-ów od czasu tamtego pamiętnego popołudnia. Zawsze je kasowałam. Myślałam, że jest taki natarczywy, bo zapomniałam czegoś, ale nie. On mi cały czas wysyłał takie SMS-y. Spłynęła mi łza, po niej następne, aż zaczęłam płakać. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie melisę. Najgorsze było to, że w tej chwili do kuchni weszła Iwona, która wróciła z dzieciakami do domu.
- Ej, co ty, płakałaś?
- Nie, skąd ci przyszedł ten pomysł do głowy. – powiedziałam wycierając oczy.
- Mnie nie nabierzesz. Siadaj, pogadamy.
Usiadłyśmy przy stole w kuchni. Pokazałam jej SMS-a od Stefana i powiedziałam o swoich przeczuciach.
- A to dupek. Jak on tak może? – widać było, że Iwona się wkurzyła.
- W tym wszystkim zapomniałam ci powiedzieć, że jutro wyjeżdżam.
- Ale się nie wyprowadzasz?
- Nie, spokojnie. Jadę do Warszawy zawieść swoje CV.
Później przegadałyśmy cały wieczór, aż w końcu stałam się senna i poszłam do siebie. Przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka.  Usnęłam.
__________________________________________________
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Początki historii zawsze wychodzą mi beznadziejnie, ale obiecuję, że będę próbować robić postępy. CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
Buziaki ;*

poniedziałek, 10 marca 2014

01. Bo tylko dzięki innym zyskujemy siłę do walki ...

Znów ktoś pyta mnie jak powodzi się
Znów u mnie dobrze, we mnie źle
Każą kłamać znów
Częstować siebie garścią tych przesłodkich, sztucznych słów
Nie chcę udawać już

~ Marta Bijan – „Poza mną”






Dwa lata później …

Postanowiłam wyprowadzić się do Rzeszowa. Wynajęłam pokój w domu jakichś ludzi. Pewnego dnia będąc na zakupach napotkałam się na moją siostrę. Co ona tu robiła?!  Myślałam, że mnie nie zauważyła, a jednak się myliłam. Poszłyśmy do kawiarni i rozmawiałyśmy. Powiedziałam jej o tym, że wynajęłam pokój i jakoś sobie radzę. Jednak ona zaproponowała mi, że mogę wprowadzić się do niej i jej męża. Nie byłam tym jakoś zachwycona, ale nie chciałam sprawiać jej przykrości. Umówiłyśmy się, że pojedziemy teraz tam i zabierzemy moje rzeczy. Spakowałam się i podziękowałam tym ludziom, że mnie niejako przygarnęli. Bo to wszystko było tak, że znaleźli mnie w parku, siedzącą na ławce i płaczącą. Spytali się mnie, czy wszystko w porządku i wtedy wybuchnęłam. Nie wytrzymałam. Powiedziałam całą historię zupełnie obcym ludziom. Niby wszyscy mówią, że jako psycholog powinnam panować nad emocjami, ale ja nie potrafię. Nie mogę znaleźć pracy w kierunku, którym się wykształciłam. Ale wracając do sedna sprawy. Włożyłam swoje rzeczy do swojego samochodu i ruszyłam z siostrą w kierunku jej domu. Oczywiście ona prowadziła. Mieszkała w pięknym domku jednorodzinnym z równie pięknym ogrodem. Wjechałyśmy do garażu i wyjęłyśmy kartony. Gdy tylko otworzyłyśmy drzwi, napadła na nas dwójka małych dzieci. Chłopiec miał już 10 lat, a dziewczynka 4 lata. Z kuchni wyszedł mąż Iwony.
- Poznaj. To jest Krzysiek, Sebastian, a to Dominika, które poznałaś dwa lata temu u mamy.
- Właśnie, apropo mamy. Nie mów jej nic. Ja nie chce wracać do Wałbrzycha. Boję się, że znowu będę musiała widzieć Stefana i Julkę.
- Powiem jej, że na razie mieszkasz u nas, a co potem to zobaczymy.
- Przepraszam, czy ja dobrze słyszę? Ona ma tu zamieszkać? – wtrącił się Krzysiek wymachując nożem.
- Tak kochanie. Mamy przecież wolny pokój gościnny. A po za tym ciebie przez większość czasu nie ma, ja muszę pracować i nie mam czasu wolnego, a dziećmi musi się ktoś zająć.
- Dobra nie kłóćcie się przy dzieciach, bo to źle wpadnie na ich psychikę. Zapamiętają was jako tych wiecznie kłócących się, a to właśnie rodzice powinni dawać wzór do naśladowania dzieciom.
- Nie no, ja tego nie wytrzymam. Ona będzie się nam tu wiecznie teraz mądrzyć. – skwitował mnie krótko Krzysiek.
- Krzysiek! Uspokój się. Faktycznie to nie czas na kłotnie. Zuza tu zamieszka i koniec tematu.
Igła nic nie powiedział, tylko wrócił do kuchni i dalej gotował kolację. Siostra pokazała mi gdzie znajduje się mój pokój i rozpakowałam się. Powiedziałam, że jeżeli to problem to mogę sobie poszukać innego mieszkania, ale Iwona oczywiście się nie zgodziła. Zawsze była miła dla ludzi, szczera, otwarta … I to właśnie dlatego ona była oczkiem w głowie rodziców. Gdy skończyłam rozpakowanie moich pudeł, zeszłam na dół. Podbiegł do mnie Sebastian i zaczął mnie oprowadzać po domu, a mała Dominika chciała, żebym się z nią pobawiła. Mały mnie za pewne nie pamiętał. No bo niby jak, skoro cały czas uciekałam z domu. Wiedziałam, że moja siostra wzięła ślub i nawet na nim byłam, ale jakoś nigdy nie polubiłam tego jej męża. Wszyscy się mnie pytali, jak można go nie lubić. Nie wiem jak. Wiedziałam tylko tyle, że ja go nigdy nie polubię. W końcu to on mi zabrał siostrę. Przeprowadzali się z miejsca na miejsce, bo on „musiał” zmienić klub. A ja po pewnym czasie się zbuntowałam. Na co liczyłam? Nie wiem. Może myślałam, że zwrócą na mnie swoją uwagę?  Siostra myślała nawet, że zmieni mnie tym, że zostanę chrzestną Sebastianka. Oczywiście chrzestnym jego był Arek Gołaś, przyjaciel Krzyśka. Był przystojny, miał śliczny uśmiech, no i oczywiście był zajęty. Właśnie … Był. Zginął w wypadku samochodowym w Austrii. Szkoda, bo podziwiałam go jako człowieka i siatkarza. Był szczery, skromny i nieśmiały. No, ale dość tych wspomnień. Nadszedł czas kolacji. Słyszałam jak Iwona powiedziała Krzyśkowi, że ma się uspokoić i zachowywać normalnie. On i normalność? Nie wierzyłam. Widziałam tylko jak kątem oka bacznie mnie obserwował. Gdy zjadłam, powiedziałam, że pójdę do siebie. Choć tak naprawdę nie poszłam. Dzieci już dawno były w swoich pokojach. Nagle usłyszałam jak Krzysiek mówi coś do Iwony podczas zmywania.
- Ona ma w ogóle jakąś pracę? – spytał się Krzysiek.
- Na razie to nie.
- A jakieś wykształcenie? Przecież nie będzie w tym domu darmozjadem.
- Krzysiek!
- No co?
- Tak, ma. Jest magistrem psychologii sportowej. – i w tej samej chwili Krzysiek pił wodę, a gdy dowiedział się, że jestem psychologiem to cała zawartość wody wylądowała na podłodze.
- Ale? Przecież to wcale nie jest taki opłacalny zawód.
- To było jej marzenie. Od dziecka interesowała się sportem.
- Innych marzeń nie miała? No dobra, ale jakim sportem się interesuje?
- Najbardziej to sportami zimowymi no i …
- I?
- … i siatkówką.
- Co?
Dalej już nie słuchałam, bo nie chciałam. Skoro Krzysiek chciał, żebym znalazła pracę, to znajdę. I zaczęłam szukać czegoś w moim zawodzie. Bingo! Znalazłam! Polska reprezentacja w siatkówce halowej mężczyzn poszukiwała psychologa. Stwierdziłam, że zadzwonię jutro do Polskiego Związku Piłki Siatkowej i spróbuję się dowiedzieć więcej szczegółów. Po męczących poszukiwaniach odpłynęłam w krainę Morfeusza.
______________________________________________
Przepraszam za beznadziejne to coś u góry. Mam nadzieję, że mi wybaczycie i zostaniecie. CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
Buziaki ;*

wtorek, 18 lutego 2014

Prolog, czyli moją historię czas zacząć

Nie wiesz jak powiedzieć cześć
Czy to twój sposób by dać mi znać
Jestem twoją fantazją
Zbyt nieśmiały by spojrzeć mi w oczy







Mam na imię Zuza i mam 21 lat. Tego dnia wydarzyło się coś, co nie powinno się wydarzyć, ale zacznijmy od początku. Tego dnia rozstałam się ze swoim chłopakiem. Bardzo go kochałam i już planowaliśmy swoje dalsze życie, a on zrobił mi takie świństwo. Zdradził mnie! Żeby to jeszcze z jakąś nieznajomą mi dziewczyną, ale on mnie zdradził z moją najlepszą przyjaciółką. Przyznali się do tego oboje. Trwało to już rok. Rok mnie okłamywali! I jeszcze zrobili to w naszym łóżku! Miałam tego dość. Spakowałam swoje rzeczy, jak najszybciej mogłam i wybiegłam z mieszkania. Straciłam wtedy dwie bliskie mi osoby, a do tego wszystkiego straciłam kontakt z rodziną. Nie wiedziałam co zrobić, ale wsiadłam do swojego samochodu i ruszyłam przed siebie. Błądziłam po ulicach Wałbrzycha, aż w końcu dojechałam do domu rodzinnego. Właściwie to nic się tam nie zmieniło. Wzięłam walizki i podeszłam do drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzyła mi moja starsza siostra Iwona. Widać, że ucieszyła się z mojego przyjazdu, ale jak wybuchnęłam płaczem podeszła do mnie bliżej i przytuliła mnie. Wprowadziłam swoje walizki i usiadłam w salonie. Podbiegł do mnie ośmioletni chłopczyk i usiadł obok, a w wózku leżała dwuletnia dziewczynka. Iwona poszła po rodziców. Oni przyjęli mnie z otwartymi ramionami i powiedzieli, że mój pokój dalej stoi pusty. Poszłam do niego i rozpakowałam swoje rzeczy. Moi rodzice nie chcieli, ale musieli wyjść. Zostawili mnie z Iwoną. Gdy dzieci poszły spać, a Iwona poszła wziąć prysznic, ja zabrałam swoje rzeczy i uciekłam. Zostawiłam kartkę z napisem: „Przepraszam” i uciekłam.
____________________________________________________
Mamy prolog. Przepraszam, że taki krótki. Obiecuję, że kolejne będą dłuższe.

Czytasz = Komentuj.

Do następnego. Buźka ;*