Królestwo samotnej duszy,
a królową jestem ja.
Posępny wiatr na strunach burzy w sercu gra.
Choć opieram się, to się na nic zda...
a królową jestem ja.
Posępny wiatr na strunach burzy w sercu gra.
Choć opieram się, to się na nic zda...
25 maja
2013 r., Milicz
Jeżeli ktoś
myślał, że będziemy mogli później wstać ze względu na nasz wyjazd, to się
mylił. Siedzimy wszyscy w sali konferencyjnej, niektórzy patrzą ukradkiem na
zegarek lekko wzdychając, inni za to ziewali z niewyspania. Ja usiadłam obok Olka,
który był równie zainteresowany jak reszta tym co się dzieje. Andrea opowiadał
o planie na dzień dzisiejszy. Opowiadał tak aż w końcu podjechał nasz autokar i
trzeba się było zbierać. Każdy zabrał swoje bagaże i wyszliśmy przed hotel. Łukasz znowu zabrał mi bagaż i
powiedział, że kobiecie nie wypada takich bagaży nosić. Dżentelmen … Wsiadłam
do autokaru i znów wyjęłam „Weronika
postanawia umrzeć”. Trzeba w końcu ją skończyć. Obok mnie usiadł Ziomek. Chyba
jednak nie dane jest mi jej skończyć.
-
Zauważyłaś? – zaczął.
-
Nie rozumiem. Niby co miałam zauważyć?
-
Andrzeja, który cały czas jest obok ciebie.
-
Po prostu jestem nowa i pomaga mi się zaaklimatyzować. – tłumaczyłam mu.
-
Jasne … Szkoda tylko, że nie widzisz tych jego maślanych oczu jak przechodzisz
obok, a dogadać się wtedy z nim nie można. Przemyśl to.
Tak
jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. Dalej nie rozumiem o co mu chodzi.
To prawda, Andrzej jest blisko mnie, zawsze rozluźnia atmosferę. Ale jakby to
było coś więcej niż przyjaźń to dałby jakiś znak. Chyba … A po za tym to on
przecież ma dziewczynę. Już sama nic nie wiem. Otworzyłam książkę, ale to
wszystko na nic. Nie dam rady niczego przeczytać. Głupie serce. Przecież z tego
stanu da się wyjść. Nie myśl o tym, nie myśl o tym wspaniałym facecie, który
siedzi gdzieś na końcu autokaru. Po prostu nie myśl. Zapomnij. Ahhh… To
wszystko na nic. Wszelkie starania odeszły. Ciocia kiedyś mówiła: „Życie to wielki, śmierdzący bajzel. I to
jest w tym najpiękniejsze.” Miała rację. W ogóle o czym ja myślę? Ja nie
mogę się zakochać. Nie teraz. Nie w nim.
pół godziny później, Twardogóra
Dotarliśmy
właśnie do hotelu, w którym się mieliśmy zatrzymać. Wzięłam swój bagaż oraz
klucz od Andrei i ruszyłam w stronę swojego pokoju. Mieliśmy jeszcze chwilę do
treningu, gdyż przed nami swój trening mieli mieć Serbowie. Korzystając z
wolnego czasu poszłam wziąć zimny prysznic. Chciałam zmyć to wszystko z siebie.
Całe te rozmyślania. W głowie wciąż miałam słowa Łukasza. Dlaczego ja niczego
nie zauważyłam. Ubrałam ciuchy „robocze”, zrobiłam delikatny makijaż. Wychodząc
z łazienki usłyszałam pukanie do drzwi. Nie wiem czemu, ale przeszedł mnie
dreszcz. Przecież i tak muszę otworzyć drzwi, bez wyjątku na to, kto to by był.
W progu ujrzałam trenera. Ulżyło mi.
-
Muszę się kogoś poradzić. – zaczął.
-
W czym? I dlaczego akurat mnie?
-
Ty ich obserwujesz cały czas, jak matka swoje dzieci. – Anastasi wiedział co
zrobić, żeby na mojej twarzy pojawił się uśmiech. – Przejdźmy do konkretów. Co sądzisz
o tym, żeby dzisiaj dać szansę zmiennikom? Sam nie jestem pewien czy to
wytrzymają.
-
Moim zdaniem jest to dobry pomysł. Nie powinieneś się martwić o to czy ich
psychika da radę. W końcu są tu po to, aby grać mecze z trudnymi przeciwnikami.
Wybrałeś ich, bo są jednymi z najlepszych zawodników w Polsce. Oni są dorośli i
powinni mieć już jakieś przetarcie w tej kadrze. Więc … Jeżeli chodzi o mnie to
ja jestem za, ale decyzja należy do ciebie. Do nikogo innego. I mam nadzieję,
że choć trochę pomogłam.
-
Dzięki Zuza. Pomogłaś i nawet nie wiesz jak bardzo. Chciałbym mieć taką córkę.
-
Z córką byś tak nie pogadał. – posłałam mu uśmiech, gdy wychodził.
Ile
ja bym dała za takiego ojca, z którym można normalnie pogadać. Spojrzałam na
zegarek, zostało jeszcze 5 minut. Zgarnęłam telefon, notes, klucz i wyszłam z
pokoju. Zeszłam do holu i usiadłam na wygodnej kanapie. Za chwilę przyszedł
Krzysiek z Ziomkiem. Zaraz za nimi cała reszta. Wsiedliśmy z powrotem do
autokaru i ruszyliśmy w kierunki hali.
godz. 18.00, Gminny Ośrodek Sportu i Rekreacji w Twardogórze
Dzisiaj
również usiadłam obok statystyków, aby tak jak wczoraj mieć najlepszy widok i
dostęp do statystyk. Najpierw wyszła szóstka gości – na
rozegraniu Nikola Jovović, na
przyjęciu Nikola Kovacević i Marko Ivović, na środku
Marko Podrascanin oraz Srecko Lisinać, na ataku Dusan Petković, a na libero Nikola Rosić. W porównaniu z dniem wczorajszym było trochę
zmian. Jednak najbardziej czekałam na to, w jakim składzie wyjdziemy my. Długo czekać
nie musiałam, spiker już zaczął wymawiać nazwiska naszych – na
rozegraniu Fabian Drzyzga, na przyjęciu Michał Winiarski i Wojtek Włodarczyk,
na środku Andrzej Wrona oraz Łukasz Wiśniewski, na ataku Zbyszek Bartman a na
libero Krzysiek Ignaczak. Jednak Andrea zmienił skład. Z wczoraj zostawił tylko
Łukasza i Zbyszka. Myślałam, że wystawi Dawida, ale widocznie to byłoby
rzucenie na głęboką wodę. Niestety, widać było przewagę gości i to już na
początku pierwszego seta. Nasi zaczęli gonić i, dzięki zagrywkom Wojtka i
dobrze wykonanym kontrom naszych, objęliśmy prowadzenie. Lecz nie na długo, bo
znów zaczęliśmy popełniać masę własnych błędów i przegraliśmy tego seta do 18. Nie
pomogła nawet zmiana Zbyszka na Dawida. Jednak druga partia napawała nas
radością. Zaczęliśmy dobrze grać, Michał i Dawid spisywali się bardzo dobrze. Wygraliśmy
ten set 25:20. Trzeci rozpoczęliśmy tak samo jak poprzedni, a z każdą akcją
nasza gra stawał się coraz lepsza. Niestety tylko do drugiej przerwy
technicznej. Później znowu wróciła gra z pierwszego seta. W końcówce partii
Serbowie doprowadzili do remisu, a potem zdobyli przewagę i wygrali 32:30. Po zmianie
stron nic się nie poprawiło. My graliśmy słabo, przeciwnicy grali tak jak w
całym meczu, dobrze spisując się polu serwisowym. Goście zaczęli powiększać swoją
przewagę, wygrywając ostatecznie do 17. W całym meczu przegraliśmy 1:3.
ok. godz.
21.30
Właśnie
wróciliśmy do hotelu, gdzie czekała na nas kolacja. Podczas posiłku panowały
dosyć smutne nastroje.
- A wy co tacy
przygnębieni? – zapytałam się Krzyśka, Karola, Andrzeja, Wojtka i Ziomka do
których, chcąc nie chcąc, musiałam się dosiąść.
- Zagraliśmy
źle i to bardzo. Z czego tu się cieszyć? – odpowiedział Karol.
- Zaczął ten,
co się najwięcej nagrał. – odpowiedział mu Andrzej. Wszyscy zaczęliśmy się
śmiać. Chwilę później przyszedł Winiar, który rozmawiał przez telefon.
- Może byś już
tak nie gadał z Dagmarą? – powiedział Igła.
- A co
zazdrosny? Może poproszę Iwonę, żeby częściej do ciebie dzwoniła? –
odpowiedziałam mu.
- Nie trzeba. –
pokazał mi język jak małe dzieci.
- Dzięki Zuza,
za wszystko. Oliwier wyszedł już ze szpitala, musi posiedzieć jeszcze tydzień w
domu i będzie zdrów jak ryba. – oznajmił Michał.
Zaraz po
kolacji poszłam do swojego pokoju. Wzięłam prysznic, ubrałam się w piżamkę i
położyłam się do łóżka. Jeszcze przed snem stwierdziłam, że skończę czytać tą
książkę.
____________________________________________________
Witajcie. Leci do was ósemka. Wyszła mi taka trochę nieciekawa, przepraszam. Następny będzie lepszy, uwierzcie mi.
KOMENTUJCIE!!! TO MOTYWUJE!!!
Pozdrawiam Was cieplutko ;*
Nastroje w drużynie takie sobie, ale chyba lepiej, żeby raz na jakiś czas dać szansę zmiennikom niż wypalić się za wcześnie i tym samym stracić szansę na powazne osiągnięcia?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
[pnowakowski]
[niewyleczalnie]
Miło, że prosisz o komentarze a potem ich nie czytasz lub masz je w 4 literach... taaaaak Bardzo miło
OdpowiedzUsuńCudowne opowiadanie! :) Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! Czekam z niecierpliwością ;>
OdpowiedzUsuń