Życie jest małą ściemniarą,
wróblicą, wygą, cwaniarą.
Plącze nam nogi i mówi idź!
Nie wierz, nie ufaj mi!
Rano
obudziłam się o godzinie szóstej. Włożyłam krótkie spodenki i szary T-shirt z
napisem „GIVE ME”. Wzięłam MP3, włożyłam słuchawki do uszu i poszłam biegać.
Bardzo lubiłam biegać, zwłaszcza długie dystanse. Wróciłam do domu koło siódmej.
Poszłam wziąć szybki prysznic, przebrać się w czyste ciuchy i zrobić lekki
makijaż. Zeszłam na dół, by zrobić sobie kawę i kanapki. Gdy tylko zeszłam
przywitała mnie Iwona, która powiedziała, żebym zajęła się dziś jej dziećmi, bo
Krzysiek ma trening, a ona jest też w pracy dziś potrzebna. Musiałam się
zgodzić, innego wyjścia nie miałam. Gdy wyszła, poszłam do kuchni coś zjeść.
Robiąc sobie kanapki do kuchni wkroczył Krzysiek. Nie byłam zbytnio rozmowna,
tylko się uśmiechnęłam. O dziwo on też. Chciałam zakopać ten topór wojenny i
kanapki, co miały do mnie należeć, postawiłam mu pod nos.
- Co to? –
spytał się patrząc na mnie takim wzrokiem, jakbym kogoś zabiła i nie chciała
się przyznać.
- Kanapki,
a nie widać? – odpowiedziałam mu najmilej jak mogłam.
- I ty mi
dajesz te kanapki ot tak, bez powodu?
- Chciałam
być miła.
- Co tam
włożyłaś? Trutkę na szczury?
- Chciałam
sprawić ci przyjemność. – rzuciłam wychodząc z kuchni ze swoimi kanapkami. –
Aha, i jeszcze jedno, Iwona poszła do pracy jakby co. Bon apetite. –
powiedziałam siląc się na uśmiech.
Poszłam obudzić dzieciaki. Ja chyba miałam jakiś dar, bo szybko wstali, a ja poszłam do kuchni robić kanapki. Jak dobrze, że
była nutella. Talerz z kanapkami i dwa kubki z kakao postawiłam na stole w
salonie. Sebastian jadł tak, że „aż mu się uszy trzęsły”, natomiast Dominika
nie bardzo miała ochotę na śniadanie. Po chwili usłyszałam jak po schodach
zbiega Krzysiek.
- Idę na
trening. Wrócę niedługo. – mówiąc to pocałował Dominikę, a z Sebastianem
przybił żółwika.
- Jasne.
Ja też będę tęsknić. – rzuciłam mu gdy kierował się do drzwi.
Nic nie
odpowiedział. Spojrzał się na mnie takim wzrokiem, że gdyby wzrok zabijał to bym już nie żyła. W
zamian za to pokazałam mu język. Z tego co było mi wiadomo daleko do klubu nie
miał. Gdy dzieciaki były gotowe do wyjścia, złapałam za kluczyki do samochodu i
torebkę. Wszyscy razem skierowaliśmy się do samochodu. Odwiozłam Sebastiana do
szkoły, a Dominikę do przedszkola. Wróciłam do domu i weszłam do swojego
pokoju. Odpaliłam laptopa i spisałam numer do Polskiego Związku Piłki
Siatkowej, a potem zeszłam na dół. Poszłam do ogrodu i wystukałam numer na
swoim telefonie. Słysząc sygnały, coś zżerało mnie od środka. To nie mógł być
stres. Nigdy się niczym nie stresowałam, nawet maturą.
- Dzień
dobry, Polski Związek Piłki Siatkowej. W czym mogę pomóc? – spytała się sekretarka.
- Dzień
dobry. Chciałabym rozmawiać z prezesem.
- Już
łączę.
- Dzień
dobry. Z tej strony prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej, Mirosław
Przedpełski. W czym mogę pomóc? – usłyszałam po chwili.
- Witam.
Ja nazywam się Zuzanna Naborczyk i jestem magistrem psychologii sportowej. W
internecie przeczytałam, że reprezentacja mężczyzn w siatkówce halowej
potrzebuje psychologa. Czy dalej jest to aktualne?
-
Oczywiście. Tylko, że musiałaby pani przywieźć do Warszawy swoje CV.
- Dobrze.
Jutro się zjawię z moim CV.
Mężczyzna
wskazał adres i pożegnałam się z nim. Krzysiek chciał żebym znalazła pracę, to
znalazłam. Zaraz po tym wróciłam do domu i zabrałam się za robienie obiadu.
Spokojnie mogłam się oddać w szykowanie obiadu, bo Iwona obiecała, że odbierze
dzieciaki ze szkoły i przedszkola. Chociaż to. Na obiad zrobiłam naleśniki. Gdy
już kierowałam się do swojego pokoju po laptopa do domu wkroczył Krzysiek.
Widać, że był zmęczony. Powiedziałam mu, że zawiozłam dzieciaki do szkoły i
przedszkola oraz, że zrobiłam obiad. Powiedział tylko, że już dzisiaj nigdzie
nie wychodzi. Po skończeniu tej krótkiej konwersacji, poszłam do siebie.
Usiadłam do laptopa i zaczęłam pisać CV. Wpisałam swoje dane osobowe i oraz
skąd to napisałam. Wymieniłam swoje dane personalne, ukończone szkoły,
umiejętności i zainteresowania. Podłączyłam drukarkę do laptopa i wydrukowałam.
Oczywiście tym faktem zaciekawiony był Krzysiek.
- Co ty
tam tak drukujesz?
- Swoje
CV.
- Po co?
- Po to,
że pracę znalazłam. Bym zapomniała. Jutro dzieciakami zająć się nie będę mogła,
bo jadę zawieźć to. – mówiąc pokazałam mu kartkę z CV.
- No
dobra, dobra. A co to za praca? – spytał się, a w jego głosie można było wyczuć
jeszcze większą ciekawość.
- Nie
powiem ci, gdyż nie chcę zapeszać. Jeżeli ją dostanę, to dowiesz się o tym
pierwszy. Obiecuję ci. – puściłam mu oczko, śmiejąc się.
I
pozostawiłam go samego w progu drzwi od pokoju, gdzie znajdowała się drukarka.
Widać było, że bardzo nie wiedział co się dzieje. Poszłam do swojego pokoju,
gdzie położyłam się na łóżku, myśląc, że mogę być z siebie dumna. Mój świetny
humor zepsuł jeden SMS. To był Stefan! Czego on teraz chciał? Najpierw mnie
zdradza, a teraz co? Zdecydowałam się przeczytać.
„Zapewne i tak nie przeczytasz tego
SMS-a, ale jeżeli tak to piszę ci po raz chyba trzysetny, że bardzo cię
przepraszam. Proszę cię wybacz mi! Nie chciałem tego. Ja cię dalej kocham i chcę żebyś do mnie wróciła!
Twój Stefan”
Jaką on
miał czelność do mnie pisać. W sumie fakt. Nie czytałam SMS-ów od czasu tamtego
pamiętnego popołudnia. Zawsze je kasowałam. Myślałam, że jest taki natarczywy,
bo zapomniałam czegoś, ale nie. On mi cały czas wysyłał takie SMS-y. Spłynęła
mi łza, po niej następne, aż zaczęłam płakać. Poszłam do kuchni i zrobiłam
sobie melisę. Najgorsze było to, że w tej chwili do kuchni weszła Iwona, która
wróciła z dzieciakami do domu.
- Ej, co
ty, płakałaś?
- Nie,
skąd ci przyszedł ten pomysł do głowy. – powiedziałam wycierając oczy.
- Mnie nie
nabierzesz. Siadaj, pogadamy.
Usiadłyśmy
przy stole w kuchni. Pokazałam jej SMS-a od Stefana i powiedziałam o swoich
przeczuciach.
- A to
dupek. Jak on tak może? – widać było, że Iwona się wkurzyła.
- W tym
wszystkim zapomniałam ci powiedzieć, że jutro wyjeżdżam.
- Ale się
nie wyprowadzasz?
- Nie,
spokojnie. Jadę do Warszawy zawieść swoje CV.
Później
przegadałyśmy cały wieczór, aż w końcu stałam się senna i poszłam do siebie.
Przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka. Usnęłam.
__________________________________________________
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Początki historii zawsze wychodzą mi beznadziejnie, ale obiecuję, że będę próbować robić postępy. CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
Buziaki ;*