"Jestem pewna siebie, ale
Wciąż mam swoje słabsze chwile
Kochanie, to właśnie ja!"
2 października 2013, Bełchatów
Dzisiaj ważny dzień. Jesteśmy po Mistrzostwach Europy,
więc i po sezonie reprezentacyjnym. Żeby nie pozostać bezrobotną od dłuższego
czasu rozglądałam się za pracą. Składałam swoje CV tu i tam, ale na nic zdały
się moje starania. Od nikogo nie dostałam odpowiedzi. Dopiero po źle przez nas
zakończonych zawodach dostałam telefon od Konrada Piechockiego, który
postanowił dać mi pracę w Bełchatowie jako psycholog sportowy.
Doskonale wiedziałam, że w tym klubie gra Andrzej. Nie chciałam
mu mówić o tej propozycji. Do końca nie byłam pewna, czy będę tam pracować. A przy
okazji mogłabym mu zrobić niespodziankę. Ostatnio dostał kilka dni wolnego
przed sezonem klubowym, więc pojechaliśmy na krótkie wakacje w góry. Miałam dość
widoku morza. A góry to jest coś, co kocham. Dlatego cieszę się, że mogłam tam
być z osobą, którą kocham. W końcu mogliśmy być parą, być zakochani. Nie musieliśmy
tego ukrywać. Zakazałam mu mówić, a nawet myśleć o siatkówce. Chciałam stać się
jego światem … Chciałam stać się jego
światem choć na te nasze wspólne pięć dni.
-
No dobrze. To już chyba wszystkie formalności. Bardzo się cieszę, że zgodziła
się pani na naszą umowę. – Piechocki nie ukrywał radości z podpisania
dokumentów. Na pożegnanie podał mi rękę i dodał – Witamy na pokładzie. Zaraz poproszę
kogoś, by panią oprowadził.
Prezes
poprosił swoją sekretarkę, by zawołała Paulinę. Chwilę potem zjawiła się żona
Mariusza, która z ogromną radością zgodziła się oprowadzić mnie po hali. Przedstawiała
mi różnych ludzi z administracji. Wiedziałam, że nie zdołam ich wszystkich
zapamiętać i jeszcze długo będę się mylić. W końcu nie jestem geniuszem, na
ocenę też nikt mnie nie będzie odpytywał, więc nie było się czym przejmować. Najważniejsze
to było zapamiętanie zawodników i sztabu trenerskiego, z którym będę pracować. Psycholog
jest samodzielną jednostką, która przygląda się zawodnikom i służy dobrą radą. Jest
wsparciem dla trenera, który nie może zajmować się wszystkim. Mistrzem można
być tylko w jednej dziedzinie. Jeżeli spełnia się jako trener nie może być
psychologiem. I to na pewno rozumiał prezes, który robił co mógł, aby trenerowi
było dobrze.
Z
tego, czego się dowiedziałam to trener też jest nowy. Jacka Nawrockiego
zastąpił na tym stanowisku Miguel Angel Falasca. Nadchodzący sezon to ma być
jego debiut trenerski, tym bardziej potrzebna mu będzie moja pomoc. Jako zawodnik
poznał niektórych zawodników, ale wiadomo – inaczej jak jest się trenerem, a
inaczej jak zawodnikiem. Między nimi wytwarza się dystans, bariera. Niektórzy źle
się z nią czują, ale nie potrafią jej zlikwidować. I wtedy wchodzi psycholog,
czyli ja.
Dochodzimy
już do sali. Słychać głos Miguela. Jednak jest on stłumiony przez zamknięte
drzwi. Rozpoczynają albo kończą trening. Nie jestem tego pewna, bo nie dostałam
żadnej informacji o dzisiejszych treningach. Andrzej też mi się nie spowiada. Sądząc
po godzinie to raczej zaczynają, bo nie chce mi się wierzyć w to, że
przyjechali na 7 rano.
-
Tu jest serce tego budynku, czyli sala. Chłopaki niedawno zaczęli trening. Jeżeli
chcesz to mogę wejść z tobą …
-
Nie, dzięki. Dam sobie radę.
Pożegnałam
się z Pauliną i postanowiłam wejść na salę. Gdy otworzyłam drzwi, początkowo
nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Wszyscy byli zajęci trenowaniem. Stanęłam przy
wyjściu i przyglądałam się grze. Dopiero po skończonej akcji zauważył mnie
Andrzej. Podbiegł do mnie, ponieważ myślał, że coś się stało. Wyobraźcie sobie
jego zdziwienie, gdy podeszłam do Miguela i powiedziałam, że jestem gotowa do
pracy. Był niesamowicie zaskoczony.
-
Skoro jesteśmy wszyscy to mogę wam przedstawić kobiecy wkład w naszą drużynę. Zuza
będzie dla nas pomocą psychologiczną. Chociaż niektórzy ją znają.
-
Zwłaszcza Andrew! – zakrzyknął Wojtek.
-
Ja ze swojej strony mogę zapewnić, że do swojej pracy będę podchodzić
sumiennie. Niektóre osoby wiedzą, że mogą zgłosić się do mnie z każdym
problemem. Nawet gdy jest to problem, co zjeść na obiad. W tym również doradzę,
ale mam nadzieję, że będę zaproszona na ten obiad.
Kiedy
zakończyliśmy tą oficjalną część, usiadłam na ławce. Przyglądałam się grze. Panowie dobrze się
zgrywali, choć razem trenowali od niedawna. Zmiany były niewielkie, ale każda
zmiana była dla zawodników znacząca. Jak wiadomo, każdy ma inny styl, inny
zwyczaj. Zwłaszcza, kiedy zmienia się rozgrywających. Ale im to wychodziło. Grali
niesamowicie. U niektórych widać było zmęczenie sezonem reprezentacyjnym, ale nie
przeszkadzało im to.
Po
treningu porozmawiałam z trenerem. Po południu chciałam przeprowadzić rozmowy z
każdym z zawodników. Było to dla mnie kluczowe, ponieważ bardzo chciałam ich
poznać. Miguel powiedział, że zakończą trochę wcześniej trening. Podziękowałam mu
i wyszłam z sali. Stałam już przed halą, kiedy wyszli z niej Andrzej i Karol.
- Czemu nic nie powiedziałaś? –
pytanie padło od Andrzeja. Mogłam się tego spodziewać.
-
Bo nic nie było pewne. I chciałam ci też zrobić niespodziankę. Nie cieszysz
się? Zostaję w Bełchatowie. Będziemy się często widywać. Kochanie, przepraszam,
że nic nie mówiłam. Nikt nie wiedział.
-
Dobrze. Przecież się nie gniewam. Zjemy razem obiad?
-
Umówiłam się z Kaśką. Chciała iść na zakupy. Chyba nie chcesz chodzić za nami
jak pies na smyczy. Ale mogę odwieźć cię do domu.
Podeszłam
do swojego cudeńka. Od niedawna byłam właścicielką pięknego, czarnego
motocykla. Skorzystałam dzisiaj z ładnej pogody. Niedługo warunki na drodze
będą zbyt złe, żebym mogła bezpiecznie jeździć. Wtedy przesiądę się do
samochodu.
Kiedy
Andrzej odmówił, przypomniałam sobie, że nie może ryzykować swoim zdrowiem. Byłby
to przestój w karierze, na który nie może sobie pozwolić. Powiedział, że
pojedzie z Karolem, a ja się na to zgodziłam. Obiecałam Andrzejowi wspólną
kolację.
Godz. 12.30
Kaśka
przywitała mnie jak zawsze z wielką radością. Tak naprawdę nie byłam z nią
umówiona na żadne zakupy. Potrzebowałam tego spotkania. Musiałam z nią pogadać.
Komuś zwierzyć się z tego, co za mną chodzi.
-
Boję się tego, co nadejdzie. Teraz jest dobrze. Wszystko się układa, ale ja
boję się. Andrzej nakręca się w związku. Chciał, żebym się do niego
wprowadziła. A dla mnie to za szybko.
-
Tylko wiesz. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. A tego szampana to
napiłabym się na twoim ślubie. Uchlałabym się do nieprzytomności i miałabyś
takie cyrki jak na naszych dawnych imprezach.
-
Oby nie. Jeżeli tak byś zrobiła to byłabyś najgorszą świadkową. Ale póki co to
żadnego ślubu nie będzie.
Ona
wiedziała jak odsunąć mojego doła. A ze ślubem … To poważna decyzja. Andrzej jest
szalony i dobrze, że nie wysunął takiej propozycji. Ja nie lubię podejmować tak
trudnych decyzji. Decyzji na całe życie.
Skończyłyśmy
ten temat, gdy przyjechała do nas zamówiona pizza. Czas na obiad. A dobra
peperoni zawsze poprawiała mi humor. Nie zdążyłyśmy zacząć jeść, kiedy do
mieszkania wszedł Filip.
_______________________________________________________
KOMENTARZ = MOTYWACJA
Jeśli czytasz - skomentuj. Będę wiedziała, że ktoś czyta <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz