piątek, 14 kwietnia 2017

14. Bo nie zawsze jesteśmy gotowi na radykalne zmiany ...

"Jestem pewna siebie, ale
Wciąż mam swoje słabsze chwile
Kochanie, to właśnie ja!"

2 października 2013, Bełchatów


            Dzisiaj ważny dzień. Jesteśmy po Mistrzostwach Europy, więc i po sezonie reprezentacyjnym. Żeby nie pozostać bezrobotną od dłuższego czasu rozglądałam się za pracą. Składałam swoje CV tu i tam, ale na nic zdały się moje starania. Od nikogo nie dostałam odpowiedzi. Dopiero po źle przez nas zakończonych zawodach dostałam telefon od Konrada Piechockiego, który postanowił dać mi pracę w Bełchatowie jako psycholog sportowy.
            Doskonale wiedziałam, że w tym klubie gra Andrzej. Nie chciałam mu mówić o tej propozycji. Do końca nie byłam pewna, czy będę tam pracować. A przy okazji mogłabym mu zrobić niespodziankę. Ostatnio dostał kilka dni wolnego przed sezonem klubowym, więc pojechaliśmy na krótkie wakacje w góry. Miałam dość widoku morza. A góry to jest coś, co kocham. Dlatego cieszę się, że mogłam tam być z osobą, którą kocham. W końcu mogliśmy być parą, być zakochani. Nie musieliśmy tego ukrywać. Zakazałam mu mówić, a nawet myśleć o siatkówce. Chciałam stać się jego światem …  Chciałam stać się jego światem choć na te nasze wspólne pięć dni.
            - No dobrze. To już chyba wszystkie formalności. Bardzo się cieszę, że zgodziła się pani na naszą umowę. – Piechocki nie ukrywał radości z podpisania dokumentów. Na pożegnanie podał mi rękę i dodał – Witamy na pokładzie. Zaraz poproszę kogoś, by panią oprowadził.
            Prezes poprosił swoją sekretarkę, by zawołała Paulinę. Chwilę potem zjawiła się żona Mariusza, która z ogromną radością zgodziła się oprowadzić mnie po hali. Przedstawiała mi różnych ludzi z administracji. Wiedziałam, że nie zdołam ich wszystkich zapamiętać i jeszcze długo będę się mylić. W końcu nie jestem geniuszem, na ocenę też nikt mnie nie będzie odpytywał, więc nie było się czym przejmować. Najważniejsze to było zapamiętanie zawodników i sztabu trenerskiego, z którym będę pracować. Psycholog jest samodzielną jednostką, która przygląda się zawodnikom i służy dobrą radą. Jest wsparciem dla trenera, który nie może zajmować się wszystkim. Mistrzem można być tylko w jednej dziedzinie. Jeżeli spełnia się jako trener nie może być psychologiem. I to na pewno rozumiał prezes, który robił co mógł, aby trenerowi było dobrze.
            Z tego, czego się dowiedziałam to trener też jest nowy. Jacka Nawrockiego zastąpił na tym stanowisku Miguel Angel Falasca. Nadchodzący sezon to ma być jego debiut trenerski, tym bardziej potrzebna mu będzie moja pomoc. Jako zawodnik poznał niektórych zawodników, ale wiadomo – inaczej jak jest się trenerem, a inaczej jak zawodnikiem. Między nimi wytwarza się dystans, bariera. Niektórzy źle się z nią czują, ale nie potrafią jej zlikwidować. I wtedy wchodzi psycholog, czyli ja.

            Dochodzimy już do sali. Słychać głos Miguela. Jednak jest on stłumiony przez zamknięte drzwi. Rozpoczynają albo kończą trening. Nie jestem tego pewna, bo nie dostałam żadnej informacji o dzisiejszych treningach. Andrzej też mi się nie spowiada. Sądząc po godzinie to raczej zaczynają, bo nie chce mi się wierzyć w to, że przyjechali na 7 rano. 
            - Tu jest serce tego budynku, czyli sala. Chłopaki niedawno zaczęli trening. Jeżeli chcesz to mogę wejść z tobą …
            - Nie, dzięki. Dam sobie radę.
            Pożegnałam się z Pauliną i postanowiłam wejść na salę. Gdy otworzyłam drzwi, początkowo nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Wszyscy byli zajęci trenowaniem. Stanęłam przy wyjściu i przyglądałam się grze. Dopiero po skończonej akcji zauważył mnie Andrzej. Podbiegł do mnie, ponieważ myślał, że coś się stało. Wyobraźcie sobie jego zdziwienie, gdy podeszłam do Miguela i powiedziałam, że jestem gotowa do pracy. Był niesamowicie zaskoczony.
            - Skoro jesteśmy wszyscy to mogę wam przedstawić kobiecy wkład w naszą drużynę. Zuza będzie dla nas pomocą psychologiczną. Chociaż niektórzy ją znają.
            - Zwłaszcza Andrew! – zakrzyknął Wojtek.
            - Ja ze swojej strony mogę zapewnić, że do swojej pracy będę podchodzić sumiennie. Niektóre osoby wiedzą, że mogą zgłosić się do mnie z każdym problemem. Nawet gdy jest to problem, co zjeść na obiad. W tym również doradzę, ale mam nadzieję, że będę zaproszona na ten obiad.

            Kiedy zakończyliśmy tą oficjalną część, usiadłam na ławce. Przyglądałam się grze. Panowie dobrze się zgrywali, choć razem trenowali od niedawna. Zmiany były niewielkie, ale każda zmiana była dla zawodników znacząca. Jak wiadomo, każdy ma inny styl, inny zwyczaj. Zwłaszcza, kiedy zmienia się rozgrywających. Ale im to wychodziło. Grali niesamowicie. U niektórych widać było zmęczenie sezonem reprezentacyjnym, ale nie przeszkadzało im to.
            Po treningu porozmawiałam z trenerem. Po południu chciałam przeprowadzić rozmowy z każdym z zawodników. Było to dla mnie kluczowe, ponieważ bardzo chciałam ich poznać. Miguel powiedział, że zakończą trochę wcześniej trening. Podziękowałam mu i wyszłam z sali. Stałam już przed halą, kiedy wyszli z niej Andrzej i Karol.
            - Czemu nic nie powiedziałaś? – pytanie padło od Andrzeja. Mogłam się tego spodziewać.
            - Bo nic nie było pewne. I chciałam ci też zrobić niespodziankę. Nie cieszysz się? Zostaję w Bełchatowie. Będziemy się często widywać. Kochanie, przepraszam, że nic nie mówiłam. Nikt nie wiedział.
            - Dobrze. Przecież się nie gniewam. Zjemy razem obiad?
            - Umówiłam się z Kaśką. Chciała iść na zakupy. Chyba nie chcesz chodzić za nami jak pies na smyczy. Ale mogę odwieźć cię do domu.
            Podeszłam do swojego cudeńka. Od niedawna byłam właścicielką pięknego, czarnego motocykla. Skorzystałam dzisiaj z ładnej pogody. Niedługo warunki na drodze będą zbyt złe, żebym mogła bezpiecznie jeździć. Wtedy przesiądę się do samochodu.
            Kiedy Andrzej odmówił, przypomniałam sobie, że nie może ryzykować swoim zdrowiem. Byłby to przestój w karierze, na który nie może sobie pozwolić. Powiedział, że pojedzie z Karolem, a ja się na to zgodziłam. Obiecałam Andrzejowi wspólną kolację.


Godz. 12.30


            Kaśka przywitała mnie jak zawsze z wielką radością. Tak naprawdę nie byłam z nią umówiona na żadne zakupy. Potrzebowałam tego spotkania. Musiałam z nią pogadać. Komuś zwierzyć się z tego, co za mną chodzi.
            - Boję się tego, co nadejdzie. Teraz jest dobrze. Wszystko się układa, ale ja boję się. Andrzej nakręca się w związku. Chciał, żebym się do niego wprowadziła. A dla mnie to za szybko.
            - Tylko wiesz. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. A tego szampana to napiłabym się na twoim ślubie. Uchlałabym się do nieprzytomności i miałabyś takie cyrki jak na naszych dawnych imprezach.
            - Oby nie. Jeżeli tak byś zrobiła to byłabyś najgorszą świadkową. Ale póki co to żadnego ślubu nie będzie.
            Ona wiedziała jak odsunąć mojego doła. A ze ślubem … To poważna decyzja. Andrzej jest szalony i dobrze, że nie wysunął takiej propozycji. Ja nie lubię podejmować tak trudnych decyzji. Decyzji na całe życie.
            Skończyłyśmy ten temat, gdy przyjechała do nas zamówiona pizza. Czas na obiad. A dobra peperoni zawsze poprawiała mi humor. Nie zdążyłyśmy zacząć jeść, kiedy do mieszkania wszedł Filip. 


_______________________________________________________
KOMENTARZ = MOTYWACJA

Jeśli czytasz - skomentuj. Będę wiedziała, że ktoś czyta <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz