"Miłość cierpliwa jest, lecz i nie cierpliwa..
Miłość łaskawa jest, lecz nie zawsze bywa..
Miłość serdeczna jest i nigdy nie zazdrości..
Miłość jest wszystkim tym, co tracisz bez miłości.."
3 czerwca,
Spała
Na miejscu
byliśmy po mniej więcej pół godziny. Kiedy wysiadałam z samochodu, Andrzej mi
pomógł, przytrzymując mnie. Wciąż jeszcze byłam osłabiona. Jak już przeszliśmy
próg ośrodka to wtedy się zaczęło. Panowie stali w jednym rzędzie, równiutko.
Jak nigdy. Wtedy na przód wyszedł Możdżon z kwiatami w ręku.
- Zostałem
wydelegowany, więc nie traćmy czasu. Miło nam jest ponownie ciebie powitać w
naszej rodzinie. Ponownie, bo myślę, że po tym co się zdarzyło, będziesz inną
kobietą. Mamy nadzieję, że nie będziesz się wyżywać na każdym napotkanym
mężczyźnie i ulgowo na nas będziesz patrzeć.
- Tym
bardziej ulgowo na Andrzeja. O nikogo się tak jeszcze nie bił. – dodał Karol.
Reszta zaczęła się śmiać, a ja jeszcze mocniej go objęłam.
- Nie
przeszkadzaj mi w mojej przemowie. – skarcił go Marcin. – Chcieliśmy
przygotować na twój powrót przyjęcie jakiego świat nie widział. Jednak Giovanni
nam nie pozwolił, zapewniając nam wiele rozrywki na treningu. Dlatego chcemy
obdarować cię tymi kwiatami, które sami zbieraliśmy w tym pięknym lesie. Aż nie
do uwierzenia, że w naszym spalskim lesie rosną tak piękne kwiaty. – były tak
piękne, że nie mogłam im uwierzyć. – Panowie, mam nadzieję, że się dołożycie. –
mówiąc to zaczął udawać, że kaszle.
W końcu
dostałam ten piękny bukiet i rozległy się głośne brawa. Wariaci. Jednak
rozważając słowa Marcina, miał rację. Wiedziałam, że teraz będę inna. Inaczej
będę patrzeć na świat. I na pewno ciężej będzie mi komuś zaufać. Zaczęłam się
do nich szeroko uśmiechać i z każdym przytulać. Kiedy już wszyscy się ze mną
przywitali, odezwał się Andrea.
- Koniec
tego przywitania. Za 3 minuty widzę Was wszystkich w konferencyjnej. 3 minuty!
Sekunda spóźnienia to jedno okrążenie wokół ośrodka po ciężkim treningu na
hali.
Andrzej
pomógł mi dojść do pokoju. Musiałam mu oddać bluzę. Szybko założyłam bluzkę. I
wyszłam na korytarz. Poszłam oddać mu bluzę. Na całe szczęście był za ścianą.
Zapukałam i poczekałam. Otworzył mi drzwi i zaprosił do środka. Ja mu oddałam
bluzę i powiedziałam, żeby się nie spóźnili na zebranie. Sama powoli się tam
kierowałam, przy okazji pukając do każdych drzwi i przypominając o czasie.
W sali
konferencyjnej zjawili się wszyscy o czasie. Na końcu przyszedł Andrea położył
na stole stos papierów i rozpoczął swoją przemowę. Oczywiście rozpoczął od
tego, co się stało. Jednak przywrócił panów do porządku i zaczął opowiadać o
taktyce na najbliższe zawody. Panowie dostali kartki z nowym grafikiem na
najbliższy czas.
- A na
koniec mam drobną uwagę do Zuzy i Andrzeja. – zszokowana spojrzałam na trenera.
– Widzę już od pewnego czasu to, co się między wami dzieje. Chcę powiedzieć, że
ja nie mam nic przeciwko waszej miłości. Możecie stworzyć wspaniały związek.
Ale pamiętajcie. Jeżeli któreś z was będzie źle pracować to będę musiał
oddelegować do domu.
Byłam tak
szczęśliwa, że pobiegłam i przytuliłam Andreę. Był dla mnie jak ojciec. Przy
okazji szepnęłam mu do ucha, żeby dzisiaj był krótszy trening, ponieważ
wieczorem chciałabym zrobić ognisko. Oczywiście dostałam zgodę. Zaraz po tym
podbiegłam do Andrzeja. Jeszcze niedawno nie wiedziałam czy go kocham, a teraz …
A teraz jestem już pewna swoich uczuć.
Zaraz po
spotkaniu zawodnicy razem z trenerem poszli na halę ćwiczyć. Ja wzięłam dzisiaj
wolne, ale nie zamierzałam odpoczywać. Postanowiłam zorganizować panom
spotkanie z ich narzeczonymi. Miałam pół dnia. Obdzwoniłam wszystkie żony,
dziewczyny i narzeczone. Zaczęłam od tych co mieszkają najdalej, żeby miały
więcej czasu na dotarcie. O dziwo, wszystkie potwierdziły przybycie. Byłam
bardzo szczęśliwa.
Potem
poszłam do kuchni, gdzie razem z paniami kucharkami przyrządzałyśmy jedzonko na
ognisko. Zaplanowałyśmy kiełbaski, pieczone ziemniaczki. Do tego kilka soków
oraz woda. Co kto woli. Trochę damy panom swobody.
Dziewczyny
powoli zaczęły zjeżdżać do Spały. Nie chciałam, aby którykolwiek się
dowiedział, więc wszystkie gromadziłam w stołówce. Razem zaczęłyśmy szykować to
wspaniałe przyjęcie. Byłam szczęśliwa, że wszystkie się tu zgromadziły.
Niektóre przyjechały razem z pociechami, ponieważ nie miały ich z kim zostawić.
Wiadomo, gdybym organizowała to wczoraj …
Najbardziej
cieszyłam się z przybycia Iwony. Moja siostra wszystko wiedziała. Krzysiek nie
miałby życia, gdyby jej nie poinformował. Z resztą to ona powiedziała, gdzie
mógł mnie wywieźć. Byłam jej wdzięczna. Moja siostrzyczka.
- No dobrze,
ale powiedz mi jak się czujesz. – żądała Iwona.
- Już
wszystko dobrze. Jeszcze się trochę słabo czuję, ale lekarz powiedział, że to
może być normalne. Dostałam taką dawkę leków. Musieli się pozbyć narkotyków z
mojego organizmu.
- Nic się w
tobie nie obudziło po tym, jak on ci je podał?
- Jeżeli się
pytasz, czy wrócę do narkotyków, to nie. Spokojnie. Zaczynam żyć na nowo.
Jeszcze tak
troszkę plotkowałyśmy na różne tematy. Niektóre dziewczyny się znały z klubów,
więc nie było źle. Ja byłam szczęśliwa z powodu tego, że wszystkie poparły mój
pomysł. Pomalutku szykowałam wszystko na dwór. Ułożyłam drewno i zaczęłam
rozpalać. Dziewczynom nakazałam pozostać w środku.
Andrea
sprowadził panów na ognisko. Wszyscy byli już szczęśliwi, a nie wiedzieli jaką
mam dla nich niespodziankę. Chcieli mi pomóc, ale ja powiedziałam, że wszystko
jest już przyszykowane. Byli szczęśliwi, bo mieli wolny wieczór. Mogli
posiedzieć i pogadać. Andrea miał się nie denerwować, dać im luz. Tak mi
obiecał.
- Musiałaś
się bardzo napracować. Tyle tego do przyszykowania. – odezwał się Rucek.
- Nie tylko
ja przy tym pracowałam. Pomogły mi Ola, Dagmara, Sabina, Ola, Natalia, Ola,
Aga, Asia, Kasia, Monia, Asia, Monika, Justyna, Aga, Iwona, Aga i Hania. A małe
brzdące grzecznie się bawiły.
W trakcie
kiedy ja wymieniałam imiona, dziewczyny przychodziły. Panowie mieli jeszcze
większe uśmiechy, a ja byłam jeszcze bardziej szczęśliwsza. Niestety niektórzy
z panów nie byli w związku, więc byli sami. Szkoda mi ich było, ale ja już taka
jestem. Nie chciałam, żeby czuli się samotni, więc byłam obok nich.
-
Zapomniałabym. Mam jeszcze niespodziankę jedną. Czy mógłby się trener odwrócić?
– poprosiłam go.
Za nim stała
jego żona, Erica. Trener się tego nie spodziewał. Widać to było po jego minie.
Przecież oficjalnie była we Włoszech. Jednak kilka dni temu do mnie zadzwoniła
i poprosiła, żeby w tym czasie Andrea nie był niczym zajęty. Wtedy wpadłam na
ten pomysł. Jednak sprawy potoczyły się tak, jak się potoczyły.
Siedzieliśmy
wokół ogniska. Teraz byliśmy pełną siatkarską rodziną. Piekliśmy kiełbaski,
ziemniaczki. Gadaliśmy, żartowaliśmy. Nie było spięć, smutków czy złości. Tak
powinno być zawsze. Dziewczyny dowiadywały się jak idzie ich mężczyznom. Jacy
są jak ich w domu nie ma. Wiadomo, babskie ploteczki.
Każdy
chodził na spacery ze swoimi partnerkami. W pewnym momencie podszedł do mnie
Andrzej, wziął mnie za rękę i zabrał na przechadzkę. Długo rozmawialiśmy o tym,
co się stało i co będzie w przyszłości. Zastanawialiśmy się nad nami. Bo co z
nami teraz? Mamy błogosławieństwo Andrei. Jednak ja nie mogłam się przełamać.
Dopiero ten pocałunek przełamał wszystkie moje wątpliwości. Był namiętny.
Czułam, że mu także zależy. I tak oficjalnie zostaliśmy parą. Obiecał, że
będzie mnie na rękach nosić i bronić przed każdym niebezpieczeństwem.
Kiedy
wracaliśmy przytuleni do siebie, wszyscy zaczęli bić brawa i pogwizdywać.
Czułam się jak gwiazda wieczoru. Iwona podbiegła, i zanim mi pogratulowała,
skarciła mnie, bo jej o tym nie opowiedziałam. Krzysiek powiedział, że będzie
miał Andrzeja na celowniku, a jak mnie skrzywdzi to będzie źle.
W końcu
Wojtek, który był szczęśliwym singlem, zaproponował konkurs. Polegać miał on na
tym, że każdy brał swoją kobietę na barana i biegł wokół ośrodka. Kto pierwszy
ten wygrywał. Zgodzili się wszyscy. Skoro już i tak szaleliśmy. Nawet trener
się zgodził. Wszyscy gotowi na starcie. Sędziami byli panowie, którzy byli
wolni. Ja poprosiłam Andrzeja, żeby mnie tylko nie zabił.
Zabawa była
przednia zaraz po starcie. Każdy miał inną taktykę. Na metę dobiegli wszyscy. I
wszyscy byli zwycięzcami, bo liczy się dobra zabawa. Ale oficjalnym zwycięzcą
był … nasz ukochany trener. Andrea razem z Ericą dobiegli jako pierwsi. Nie
wiem, jaką mieli taktykę, ale jedno jest pewne – najlepszą.
Gdy zrobiło
się już późno, porozchodziliśmy się do pokoi. Dziewczyny oczywiście nocowały w
ośrodku, więc mogłam nagadać się z Iwoną. Nie długo, bo z Andrei wyszedł „strażnik
Teksasu” i pilnował nas, bo przecież następnego dnia czekała na nas praca.
_______________________________________________________
KOMENTARZ = MOTYWACJA
Jeśli czytasz - skomentuj. Będę wiedziała, że ktoś czyta <3